[Biblia Warszawska, Ps 55] (17): Ja do Boga wołam, A Pan mnie wybawi. (18): Wieczorem, rano i w południe narzekać będę i jęczeć, I wysłucha głosu mojego.
[Uwspółcześniona Biblia Gdańska, Ps 55] (16): Ja zaś do Boga zawołam i PAN mnie wybawi. (17): Wieczorem, rano i w południe będę się modlić i głośno wołać, a on wysłucha mego głosu.
Zawołam, będę się modlić, będę głośno wołać (będę narzekać i jęczeć) > Te trzy hebrajskie czasowniki wyrażają determinację psalmisty by zwrócić się do Boga i nie tylko Go poinformować o swoim problemie ale „nastawać na Niego” i „nie odpuszczać” w przekonaniu, że Bóg wysłucha usilnej modlitwy i pomyślnie na nią odpowie!
Modlitwa jest tu opisana jako żywa, zaangażowana komunikacja z Bogiem, przedkładanie przed Nim potrzeb, rozważanie, rozmyślanie, skarżenie się i wręcz głośne domaganie się pomocy.
Te wiersze nie odnoszą się do formalnego wzniosłego wygłaszania pięknej, kwiecistej litanii ani bezmyślnego klepania wyuczonego na pamięć pacierza.
Raczej jest w tych słowach intensywność wołania duszy, która wie, że tylko u Boga znajdzie ratunek, że jeśli On nie odpowie, to już nie ma gdzie się zwrócić. Dlatego będzie uporczywie prosić, błagać, narzekać, jęczeć aż zostanie wysłuchana.
Zauważmy, że nie jest to deklaracja odmówienia pojedynczej modlitwy ale psalmista zamierza dobijać się do niebiańskich bram wieczorem, rano i w południe!
To, w mojej ocenie, jest determinacja! To postawa nieugiętej wiary w Bożą odpowiedź, która może nie przyjść po pierwszej czy drugiej prośbie, ale w końcu musi nadejść.
Psalmista nastawia się na regularne, wytrwałe, nieugięte szturmowanie nieba, skąd spodziewa się otrzymać pomoc.
Ilu z nas mogłoby się podpisać pod słowami Dawida, który jest autorem tego psalmu?
Ile razy z taką postawą stawaliśmy do modlitwy, że nie ustaniemy wołać i prosić i błagać, póki Bóg nam nie odpowie?
Jakże często nasze marne, płytkie rozumienie Bożej suwerenności powstrzymywało nas przed taką determinacją i nieugiętością w modlitwie.
Obawiam się, że usilna, wytrwała, gorliwa modlitwa nie jest domeną wielkiej części współczesnego kościoła.
Obrazy klęczących, płaczących, głośno wołających chrześcijan nie kojarzą się nam raczej z bliżej nam znanym kościołem. Gdybyśmy chcieli je zobaczyć musielibyśmy udać się na wyprawę do tych części świata, gdzie Kościół jest w podziemiu, prześladowany, uciśniony.
Czyż nie jest to znamienne, że życiowa stabilność, dobrobyt i powodzenie rodzą w nas poczucie samowystarczalności i jakże często prowadzą do duchowego letargu, obojętności i religijnego formalizmu. Dopiero bolesne doświadczenia, zagrożenie życia czy zdrowia, prześladowania, tragedie, uczą współczesnych chrześcijan żarliwej modlitwy!
Wszyscy wiemy, że modlitwa to fundamentalny element duchowego życia i w jakiejś mierze uczestniczymy w niej, staramy się ją kultywować, a w najgorszym wypadku przymuszać się do niej.
Dlaczego jednak, dla tak wielu z nas, modlitwa jest żmudną statyczną dyscypliną pozbawioną głębokich przeżyć i duchowych doznań?
Bóg przez apostoła Pawła wzywa nas w liście do Efezjan 6:18 byśmy w każdej modlitwie i prośbie zanosili o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwali z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych!
Czy traktujemy poważnie takie wezwania, czy skutecznie uchylamy się od nich?
Czy nieustannie zanosimy modlitwy w Duchu? Czy wytrwale czuwamy i błagamy za wszystkich świętych?
Dr. Ravenhill zauważył, że "głoszenie kazań wpływa na ludzi, natomiast modlitwa wpływa na Boga. Pastor, który się nie modli to pastor który się bawi, a zbór który się nie modli to błądzący zbór. Aby dużo zdziałać dla Boga, trzeba dużo być z Bogiem.”
Apostoł Paweł w liście do Kolosan 4:12 przekazuje im pozdrowienia od Epafrasa, który nieustannie toczy za nich bój w modlitwach, aby byli doskonali i trwali we wszystkim, co jest wolą Bożą. Użyte tam greckie słowo przetłumaczone u nas zwrotem „toczy bój w modlitwach” oznacza zmaganie w agonii, zaangażowanie w śmiertelny konflikt! Modlitwa Epafrasa nie była łatwym, przyjemnym spędzaniem czasu w cudownej atmosferze modlitewnej ale Epafras toczył duchowy bój, zmagał się i trudził, zabiegając o umiłowanych Kolosan, którzy najwyraźniej zbaczali z Bożej drogi i zaniedbywali swe duchowe życie.
Czy mamy udział w takiej modlitwie? Czy leży na naszych sercach ciężar troski o braci i siostry? Czy wytrwale wołamy do Boga przedkładając ich potrzeby, ich troski, ich duchowe ubóstwo, ich zranienia, ich zagubienie, ich cierpienie? Czy modlimy się aby byli doskonali i trwali we wszystkim, co jest wolą Bożą?
Czy też nasze modlitwy skupiają się na naszym małym świecie? Moje problemy, moja rodzina, moja praca, moje zdrowie, mój…, moja…, moje…
Egoizm nie jest urodzajną glebą na której mogłaby wzrastać żarliwa modlitwa. Myślę, że Bóg w niebie z politowaniem i niesmakiem odwraca Swe ucho od wielu samolubnych modlitw.
Oczywiście, jest czas by modlić się o nasze osobiste sprawy, ale obawiam się, że jeśli nie nauczymy się modlić biblijnie, szukając najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, nasze modlitwy szybko staną się jałowe i męczące nawet dla nas samych.
Pan Jezus, będąc na ziemi, mając wiele do zrobienia, spędzał mnóstwo czasu na modlitwie:
[Biblia Warszawska, Mt 14] (23): A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam.
[Biblia Warszawska, Mk 1] (35): A wczesnym rankiem, przed świtem, wstał, wyszedł i udał się na puste miejsce, i tam się modlił.
[Biblia Warszawska, Łk 6] (12): I stało się w tych dniach, że wyszedł na górę, aby się modlić, i spędził noc na modlitwie do Boga.
Powyższe wiersze mówią o osobistej modlitwie naszego Pana, który w ustronnych miejscach spotykał się z Ojcem i rozmawiał z Nim.
Chcielibyście choć raz uklęknąć obok Niego i wsłuchać się w Jego osobiste modlitwy? O co się modlił? Jak się modlił? Cicho? Głośno? Bez emocji czy z wielkim przejęciem? Autor listu do Hebrajczyków uchyla rąbka tajemnicy:
[Biblia Warszawska, Hbr 5] (7): Za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania…
Pan Jezus modlił się ze łzami, głośno wołał i błagał. To mnie zmusza do przyjrzenia się moim modlitwom. Nie tylko ich treści ale mojemu zaangażowaniu w to co wychodzi z moich ust i co brzmi w moim sercu.
Bracie i siostro, jak wygląda twoje i moje życie modlitewne?
Czy w naszych modlitwach jest święty żar i zapał czy są one bliższe temperatury zamarzania?
Chciałbym zaznaczyć, że nie zachęcam nikogo do rozdygotanego emocjonalizmu i wylewnej uczuciowości.
Jestem daleki od przykładania wielkiej wagi do zewnętrznej formy naszej pobożności.
Natomiast moim pragnieniem jest być częścią Kościoła, który żarliwie się modli i nie kryje swej żarliwości. Nie obnosi się z nią i nie czyni z niej powodu do chluby, ale ma ją w sercu i to słychać w zanoszonych modlitwach i błaganiach.
Bracia i siostry, wzywam nas wszystkich do żarliwej, wytrwałej, pełnej ufności modlitwy.
Brat Andrew Murray słusznie stwierdził, że dzięki modlitwie zamieniamy naszą naturalną siłę na nadprzyrodzoną Bożą moc.
Jeśli chcemy czynić postępy, to tylko na kolanach.
Jak czytamy w liście Jakuba 5:16B Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego.