Jan 9:1-7) A przechodząc, ujrzał człowieka ślepego od urodzenia. I zapytali go uczniowie jego, mówiąc: Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym urodził? Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, lecz aby się na nim objawiły dzieła Boże. Musimy wykonywać dzieła tego, który mnie posłał, póki dzień jest; nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać. Póki jestem na świecie, jestem światłością świata. Po tych słowach splunął na ziemię i ze śliny uczynił błoto, i to błoto nałożył na oczy ślepego. I rzekł do niego: Idź i obmyj się w sadzawce Syloe (to znaczy Posłany). Odszedł tedy i obmył się, i wrócił z odzyskanym wzrokiem.
Jezus zdecydowanie odrzuca ideę, że za każdym nieszczęściem, takim jak wrodzona ślepota, kryje się osobisty grzech albo grzech rodziców. Takie myślenie jest bliższe hinduistycznej karmie niż biblijnemu objawieniu.
Choroba niekoniecznie jest wyrazem gniewu Boga albo Jego kary. Może być, ale nie musi!
Jezus natomiast podkreśla fakt, że ludzkie cierpienie jest okazją do objawienia się dzieł Boga.
Łuk 13:1-5) W tym samym czasie przybyli do niego niektórzy z wiadomością o Galilejczykach, których krew Piłat pomieszał z ich ofiarami. I odpowiadając, rzekł do nich: Czy myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż wszyscy inni Galilejczycy, że tak ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie. Albo czy myślicie, że owych osiemnastu, na których upadła wieża przy Syloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż wszyscy ludzie zamieszkujący Jerozolimę? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie.
Czy ludzie, którzy doświadczają nieszczęśliwych wypadków, bolesnego cierpienia, są szczególnie grzeszni?
W zdecydowany sposób Jezus naucza, że nieszczęścia, które przychodzą z ręki ludzkiej (Piłat) i sił natury (zawalenie się wieży) nie są dowodem tego, iż ludzie, którzy ucierpieli byli szczególnie grzeszni.
Interpretacja Wielkiego Nauczyciela odbiera poczucie własnej sprawiedliwości ludziom, którzy sami nie ucierpieli, a jedynie z daleka przyglądają się nieszczęściu innych, mniemając, że ono ich nie dotknęło ze względu na ich zasługi.
Może być tak, powiada Jezus, że oni nie są ani trochę lepsi od tych, na których spada wielkie nieszczęście.
Także w związku z faktem wtrącenia Jana do więzienia, czytamy, że Jezus przyszedł do Galilei i głosił Dobrą Nowinę Boga, mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii. Mar 1:14-15
Po wtrąceniu do więzienia wiernego Bogu proroka, który z powodu swej bezkompromisowego służby został okrutnie potraktowany przez niesprawiedliwego króla, przychodzi Jezus głosząc dobrą nowinę o Bogu!
Jak wieść o Bogu, który dopuszcza do takich rzeczy, może być dobra?
Ale Jezus w takich właśnie okolicznościach głosił o Dobrym Bogu i przekazywał Jego Dobrą Nowinę!
Czyniąc to zaprzecza popularnej dziś idei, że sprawiedliwemu człowiekowi, takiemu jak Jan, zostaną oszczędzone cierpienia, a jeśli tak się nie dzieje, to dowód na to, że Bóg nie jest dobry.
Wiara w dobroć i miłość Boga nie może być budowana na takich marnych fundamentach, ale potrzebuje dużo solidniejszej podstawy!
W 21. Rozdziale Ewangelii Łukasza, Pan Jezus zapowiada mające nadejść na ludzi, a w szczególności na jego naśladowców cierpienia: Baczcie, by nie dać się zmylić. Wielu, bowiem przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: Ja jestem, i: Czas się przybliżył. Nie idźcie za nimi! Gdy zaś usłyszycie o wojnach i rozruchach, nie lękajcie się; to, bowiem musi stać się najpierw, lecz nie zaraz potem będzie koniec. Wtedy rzekł do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu, i będą wielkie trzęsienia ziemi i miejscami zarazy, i głód, i straszne widoki, i znaki ogromne z nieba. Lecz zanim się to wszystko stanie, podniosą na was swe ręce i prześladować was będą i wydawać do synagog i więzień, i wodzić przed królów i namiestników dla imienia mego. (w. 8-12)
Po wymienieniu tych licznych źródeł cierpienia, Pan Jezus, szczególnie w odniesieniu do prześladowań i związanych z nimi przesłuchań, wskazuje na stojącą za nimi przyczynę: To da wam sposobność do złożenia świadectwa (w. 13)
Innymi słowy, Jezus powiada: „Kiedy przyjdą na was owe doświadczenia, będziecie mieli możliwość złożyć o Mnie świadectwo - nie macie uciekać od kłopotów, tragedii, prześladowań ani spodziewać się, że Bóg wam ich oszczędzi, ale macie je dobrze wykorzystać.”
Wg Pana Jezusa, powinniśmy przyjąć ból, nieszczęścia, niesprawiedliwość i prześladowania, jako Boże okoliczności przyczyniające się do wypełnienia wyższych celów - celów, dla których naprawdę powinniśmy żyć.
Ufający Bogu chrześcijanin jest jak alchemik, który poznał tajemnicę zamiany metali niesprawiedliwości i cierpienia w złoto charakteru i złoto celów Królestwa Bożego.
Oto chrześcijańskie, pozytywne, aktywne podejście do niesprawiedliwości, zła i cierpienia, totalnie odmienne od świeckich czy religijnych metod, które nie przystają do rzeczywistości.
Ewangelia jest realistyczna. Nie obiera drogi na skróty, nie unika rzeczywistego problemu cierpienia, nie tworzy złudzeń czy iluzji.
Ewangelia stawia czoła rzeczywistości w sposób uczciwy i prawdziwy.
Jezus akceptuje fakt ludzkiego cierpienia. Nie wyjaśnia go, ani nie szuka wymówek. Gdyby podjął się wyjaśniania, to ewangelia zamieniłaby się w filozofię. Filozofia podejmuje się udzielenia odpowiedzi na trudne pytania, a potem pozostawia wszystko w niezmienionym stanie. Jezus natomiast zmienia wszystko wokół. Nie wykłada filozofii, ale ingeruje w ludzkie życie i zajmuje się bólem i niesprawiedliwością - przekształca je w coś wyższego.
Dobra Nowina to coś daleko lepszego niż tylko dobre poglądy. To zwycięstwo nad grzechem i wytyczenie nowej drogi życia poprzez cierpienia.
Gdy Jezus wisiał na krzyżu w straszliwym cierpieniu, ktoś próbował podać Mu narkotyk uśmierzający ból. Ale Jezus odmówił. Nie chciał się uchylać, nie szukał łatwej drogi wyjścia, chciał stawić czoło ostatecznym kwestiom. Nie pragnął środka znieczulającego. Za pomocą wewnętrznej odwagi ducha postanowił zmierzyć się owej godziny z cierpieniem i odrzuceniem i obrócić wszystko w świadectwo. Pragnął zmienić największą tragedię świata w najwspanialsze świadectwo. I tego właśnie dokonał!
Kiedy zwracamy się do ewangelii, odkrywamy, że piękno wyłania się z czegoś brzydkiego. Zasada obracania przykrych zdarzeń w świadectwo o dobroci i wspaniałości Boga działa w całej ewangelii, od początku do końca.
Jezus udał się na pustynię pełny Ducha Świętego, przez czterdzieści dni przechodził straszliwą opresję pokusy. Po czterdziestu dniach powraca w mocy Ducha. Przez burzę i ucisk pokusy pełnia Ducha zmieniła się w Jego moc.
Diabelskim celem pokusy było osłabienie Jezusa, złamanie Go. Ale okazało się, że pokusa Go wzmocniła, udoskonaliła. Jezus wykorzystał pokusę do wypełnienia wyższego celu w swoim życiu, sprawił, że przyczyniła się do realizacji Jego zasadniczych planów. Obrócił pokusę w świadectwo. Wykorzystał zło, żeby przygotować się do zniszczenia zła!
Hiob zostaje poddany bolesnej próbie kiedy Bóg zezwala szatanowi na dostęp do rodziny, zdrowia i majątku tego bogobojnego męża. Po odarciu Hioba ze wszystkiego, Bóg przywraca mu Swe błogosławieństwo w dwójnasób.
Próba Jezusa rozpoczyna się zmaganiem z trzema subtelnymi pokusami, a kończy Jego powrotem w mocy Ducha Świętego. Efektem ciężkich zmagań był charakter o wzmożonej duchowej percepcji i pogłębionej zdolności dzielenia się z innymi. Zło zostało obrócone w dobro. Pokusa, która miała przeszkodzić w realizacji Jego programu, przyczyniła się tylko do jego pełniejszego wyklarowania.
Prosto z pustyni Jezus udał się do małej synagogi w Nazarecie, żeby ogłosić swój program: „Duch Pana nade mną, dlatego namaścił mnie, abym zwiastował ubogim Dobrą Nowinę. Posłał mnie, abym ogłosił więźniom uwolnienie i niewidomym przejrzenie, abym wziętych do niewoli wypuścił na wolność i ogłosił rok miłosierdzia Pana.”
Jezus w licznych dziełach mocy Bożej dowodzi prawdziwości tego poselstwa.
Jednak faryzeusze i uczeni w piśmie narzekają, że Jezus pozostaje w bliskiej komitywie z celnikami i grzesznikami razem z nimi jadając. Poddają w wątpliwość jakość Jego charakteru, podobnie jak Jego towarzyszy stołu. Jezus obraca ich krytykę w niedościgłe przypowieści o zaginionej owcy, zgubionej monecie i marnotrawnym synu.
Faryzeusze stawiali Mu zarzuty, żeby Go oczernić i zdyskredytować, a On obraca ich krytykę w objawienie Bożego serca. Przywódcy religijni wypowiadali insynuacje, aby obedrzeć Jezusa z dobrego imienia - a On je wykorzystał, aby ubogacić nasze pojmowanie Boga. Jezus nie odpierał krytyki, ale obracał ją w okazję do złożenia świadectwa o dobroci i wspaniałości Boga!
Kiedy Jan Chrzciciel, wtrącony do więzienia zmagał się z wątpliwościami i w końcu posłał do Jezusa posłańców, aby zadać dręczące go pytanie, Jezus odpowiedział posłańcom Jana, że mają wrócić i opowiedzieć Janowi co widzieli i słyszeli: „Niewidomi odzyskują wzrok, sparaliżowani chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli wstają do życia, a ubogim głoszona jest Dobra Nowina”.
Argumenty Jezusa opierały się na uzdrowionych ciałach i uzdrowionych duszach ludzi. Jezus darzył życiem, więc mógł twierdzić, że jest Panem życia. Pamiętajmy, że to wyjaśnienie pojawiło się w wyniku zwątpienia - bolesnego zwątpienia przyjaciela.
Pewnego dnia Jego własna matka i krewni zaczęli podejrzewać, że Jezus stracił rozum, oszalał. Człowiek może wiele znieść, jeśli cieszy się wsparciem i zrozumieniem w domu. Ale kiedy nasi najbliżsi nas nie rozumieją, patrzą na nas krzywo, witają nas ozięble i podejrzliwie - to głęboko rani i zniechęca.
Kiedy Jezus usłyszał, że przyszli Jego bracia i matka, nie chcąc nawet z nimi rozmawiać, wskazał ręką na grupę wokół siebie i powiedział: „Oto Moja matka i Moi bracia. Kto bowiem czyni wolę Mojego Ojca, który jest w niebie, ten jest Moim bratem i siostrą, i matką.”
W momencie takiego kryzysu zaufania najbliższych krewnych, Jezus ogłasza braterstwo, oparte nie na więzach krwi, ale na wykonywaniu woli Boga. Wykorzystuje niezrozumienie i frustrację swojej ziemskiej rodziny, aby przedstawić koncepcje Bożej rodziny, z Bogiem jako Ojcem i ludźmi, którzy wykonują wolę Boga, jako Jego dziećmi. Jezus ogłasza to w chwili, gdy posądza się Go o szaleństwo. Ogłasza braterstwo, które ma uleczyć prawdziwe szaleństwo wąskiego patrzenia na rasę i kolor skóry, konflikty narodowe, plemienne i klanowe. Jezus obraca przykre podejrzenie ze strony swojej rodziny w objawienie i świadectwo dotyczące większej rodziny.
Przed swoją męką Jezus wziął swoich trzech najbliższych uczniów i udał się z nimi na Górę Przemienienia gdzie rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem o swojej śmierci, która miała nastąpić w Jerozolimie. Tematem ich rozmowy było haniebne ukrzyżowanie i związane z nim cierpienie. Kiedy tak rozmawiali, nagle cała postać Jezusa zaczęła lśnić nieziemskim blaskiem. Został przed nimi przemieniony. Oto życie zaczyna jaśnieć w obliczu wielkiego cierpienia i haniebnej śmierci!
Uczniowie sprzeczali się, kto z nich jest największy. Próbowali zabłysnąć poprzez wysuwanie roszczeń i wyolbrzymianie swoich zasług. Jezus zabiera ich na górę przemienienia i pozwala im zobaczyć, że żadne życie nie lśni, dopóki nie stanie w obliczu krzyża. Jezus ukazał im, że życie może lśnić tylko dzięki poświęceniu. Jeśli stracą swoje życie, odnajdą je tak jak On był gotów wydać samego siebie!
Kiedy Jezus otwarcie zapowiada uczniom nadchodzące odrzucenie Go, mające przyjść na Niego cierpienie, hańbę i śmierć, gorliwy Piotr próbuje Go zatrzymać, negując Boży plan: „Coś takiego nie może przyjść na Ciebie!”
Ale Pan mówi Piotrowi, że jest dla Niego zgorszeniem, bo myśli nie po Bożemu, ale po ludzku. Nie rozumie Bożej drogi i nie aprobuje tego, za czym stoi sam Bóg!
Kilka wierszy dalej czytamy jak Jego uczniowie, których przygotowywał na tę godzinę, których uczył i przygotowywał do ofiarnej służby, ponownie się kłócą, kto będzie pierwszy w nadchodzącym Królestwie. Sprzeczka o pierwszeństwo w cieniu krzyża ich Pana! Jakże to musiało ranić serce Jezusa! Jednak Jezus nawet to obraca w zadziwiające nauczanie, że największy ma być sługą wszystkich.
Gdy Jezus zawisł na krzyżu i znajdował się w straszliwym cierpieniu, ktoś próbował podać mu ówczesny środek uśmierzający ból. Ale Jezus odmówił. Nawet w godzinie swej śmierci nie szukał łatwiejszej, łagodniejszej drogi, ale obrał trudną drogę posłuszeństwa doskonałej woli Ojca. W cierpieniu i odrzuceniu Jezus dokonywał zbawienia ludzkości od wiecznego cierpienia i składał świadectwo o miłości Boga. Miłość Boga zmienia największą niesprawiedliwość i niewymowne cierpienie w najwspanialsze, najcudowniejsze, najchwalebniejsze dzieło zbawienia!
Na krzyżu dokonała się największa niesprawiedliwość, a Jezus obrócił ją w uzdrowienie ludzi z ich niesprawiedliwości i grzechu. Tam człowiek pokazał się ze swojej najgorszej strony, a Jezus objawił Boga z Jego najlepszej strony. Najciemniejsza godzina w całej historii staje się najjaśniejszą!
To, co czynił niegdyś nasz Pan i Mistrz, jest też aktualnym wyzwaniem dla każdego chrześcijanina: Nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana; wystarczy uczniowi, aby był jak jego mistrz, a sługa jak jego pan. Mat 10:24
Nasze cierpienie jest okazją by uczcić Boga, ufając Mu, świadcząc o Jego dobroci, miłości i mądrości. Świadectwo cierpiącego chrześcijanina, który nie załamuje się pod ciężarem, ale wytrwale lgnie do Boga, jest cudownym paradoksem pełnym Chrystusowej woni.