Śmiertelne niebezpieczeństwo

[2Kor 1: 8-14] Bo nie chcemy, abyście nie wiedzieli, bracia, o naszym ucisku, który nas spotkał w Azji, że ponad miarę i ponad naszą siłę byliśmy obciążeni, tak że zaczęliśmy wątpić i o życiu,
Co więcej, sami w sobie mieliśmy wyrok śmierci, abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych; Który wyrwał nas z tak wielkiej śmierci i wyrywa, w którym pokładamy nadzieję, że i nadal będzie wyrywał; Przy współudziale waszych modlitw za nas, aby z wielu wzniesionych twarzy zostało złożone za nas dziękczynienie – za ten okazany nam dar łaski dla wielu. To bowiem jest naszą chlubą – świadectwo naszego sumienia, że żyliśmy na tym świecie w prostocie, w szczerości Boga, nie w cielesnej mądrości, lecz w łasce Boga, a tym obficiej u was. Albowiem nie piszemy wam nic innego, tylko to, co czytacie i co poznajecie, a mam nadzieję, że i do końca poznacie, Tak jak po części nas poznaliście, że jesteśmy waszą chlubą, tak jak i wy naszą w dniu Pana Jezusa.
KONTEKST – Paweł otwiera ten list do Koryntian dziękczynieniem za Boże pocieszenie, jakiego możemy doświadczać w bolesnych próbach i rozmaitych problemach, które spotykają wierzących.
Nie wdając się w szczegółowe wyjaśnienia Paweł mówi o śmiertelnym zagrożeniu, które było jego udziałem podczas jego służby w Azji.
Najwyraźniej Koryntianie wiedzieli, że był w niebezpieczeństwie, ale nie mieli wystarczającego pojęcia o tym, w jak wielkim niebezpieczeństwie.
Zostaliśmy obciążeni, pisze Paweł, ponad miarę, ponad nasze siły; próba, która nas spotkała, była ponad ludzkie siły.
Rozpaczaliśmy nawet nad naszym życiem.
Więcej, mieliśmy w sobie wyrok śmierci.
Gdy patrzyliśmy na siebie, gdy ocenialiśmy naszą sytuację i zastanawialiśmy się, czy śmierć, czy też życie miało być końcem tego doświadczenia, mogliśmy tylko odpowiedzieć, Śmierć.
Byliśmy jak skazańcy; to była tylko kwestia czasu, kiedy śmiertelny cios miał na nas spaść.
Apostoł mówi nam, dlaczego on i jego przyjaciele musieli przechodzić tak straszne chwile.
Chodziło o to, aby nauczyli się polegać nie na sobie samych, ale na Bogu, który wskrzesza umarłych.
To jest rzeczą naturalną, że pokładamy ufność w sobie samych.
Jest to tak naturalne i tak potwierdzone przez codzienne nawyki, że zwykłe trudności i kłopoty nie pomogą nam z tego zrezygnować.
Potrzeba wszystkiego, co Bóg może zrobić, aby wykorzenić naszą wiarę w samych siebie, w nasze ludzkie możliwości.
Bóg musi czasami doprowadzić nas do rozpaczy; musi doprowadzić nas do takiej skrajności, że jedynym głosem, który rozbrzmiewa w naszych sercach jest głos rezygnacji - to już koniec, nie dam rady, to ponad moje siły, czeka mnie tylko śmierć.
I to właśnie z takiej rozpaczy rodzi się nadludzka nadzieja.
To z takiej skrajnej bezradności dusza uczy się zwracać z nową ufnością do Boga.
Jest to smutna refleksja nad ludzką naturą, że musimy dojść do naszego końca, aby zwrócić się do Boga.
Jak dochodzimy do jakiejkolwiek wiary?
Jak dochodzimy do zaufania Jezusowi Chrystusowi jako Zbawicielowi naszych dusz?
Czyż nie jest to ta sama droga rozpaczy?
Czy nie na drodze naszej klęski rodzi się w nas głęboką świadomość, że w nas samych nie ma możliwości stania się sprawiedliwymi przed Bogiem?
To prowadzi nas do poszukiwana ratunku w Bogu?
Czyż nie przez porażkę, przez klęskę, przez głębokie rozczarowanie, dochodzimy do przekonania, że nie możemy własnymi siłami uczynić siebie dobrymi ludźmi - czyż nie przez takie właśnie doświadczenia przychodzimy pod krzyż?
Nie przyznajemy, że zbawienie pochodzi od Pana, dopóki nasza dusza nie zostanie przekonana, że nie mieszka w niej nic dobrego.
Ta zasada ma wiele innych ilustracji w naszym życiu.
Jakże często tylko desperacja otwiera nam oczy na Bożą miłość, moc i mądrość.
Jakże często nie uznajemy Boga jako autora naszego życia i zdrowia, dopóki śmiertelnie się nie rozchorujemy i Bóg nie podniesie nas z choroby po tym, jak lekarze bezradnie rozłożyli ręce i nie mogli już dla nas nic zrobić.
Jakże często nie uznajemy Bożego ojcowskiego przewodnictwa w naszym życiu, dopóki w jakimś nagłym niebezpieczeństwie lub nieuchronnie zbliżającej się katastrofie, On zapewni nieoczekiwane wybawienie.
Wiara i nadzieja jak te, które płoną przez ten List był warte nabycia, nawet za taką cenę jaką musieli zapłacić apostołowie.
Były to błogosławieństwa tak cenne, że miłość Boga nie cofnęła się przed zredukowaniem Pawła do rozpaczy, żeby został zmuszony do uchwycenia się jedynie Boga.
Uwierzmy, gdy takie próby przychodzą do naszego życia - gdy jesteśmy nadmiernie obciążeni, ponad nasze siły i znajdujemy się w ciemnościach bez światła, w dolinie cienia śmierci bez wyjścia - że Bóg nie postępuje z nami okrutnie lub przypadkowo, ale zamyka nas na doświadczenie Jego miłości, której nie poznaliśmy albo którą dotychczas odrzucaliśmy.
Gdzie jest miejsce na ludzkie przechwałki po takich doświadczeniach?
Gdzie jest nasza pewność siebie, kiedy zajrzała nam w oczy śmierć?
Drugi List do Koryntian mówi więcej o przechwalaniu się niż którykolwiek z innych listów Pawła, ponieważ Paweł musiał przeciwstawiać się przechwałkom swoich przeciwników w Koryncie.
Zasadniczo, greckie słowo "chwalić się" oznacza "pewność siebie".
Czasami Paweł używał tego słowa w negatywnym znaczeniu, aby opisać tych, którzy ufali własnym możliwościom - [2Kor 11: 18] …liczni chlubią się według ciała…
W przeciwieństwie do takich, Paweł widział wielkie duchowe zagrożenie w poleganiu na sobie i własnych możliwościach – pychy, która odziera ludzi z doświadczania Bożej łaski.
[2Kor 11: 30] Jeśli muszę się chlubić, będę się chlubić moją słabością.
[2Kor 12: 9] …najchętniej będę się chlubił ze swoich słabości, aby we mnie zamieszkała moc Chrystusa.
Innym razem, Paweł używał tego słowa w pozytywnym sensie pokładania ufności, czy nadziei, w Bogu i mocy, którą Bóg hojnie daje chrześcijanom - [2Kor 10: 17] Ten więc kto się chlubi, niech się chlubi w Panu.
Paweł chlubił się Bogiem, Jego mocą, Jego mądrością, miłością, wspaniałością i w ten sposób oddawał Mu chwałę.
W 12 wierszu Paweł mówi o chlubieniu się świadectwem własnego sumienia.
Sumienie mogło być terminem często używanym przez Koryntian.
Greccy Stoicy odnosili się do swego sumienia jako do głosu Boga.
Paweł nie używał jednak tego terminu w takim znaczeniu;
zamiast tego, identyfikował sumienie jako ludzką zdolność do oceny tego, czy dane działanie jest właściwe.
Biorąc pod uwagę fakt, że cała ludzka natura została skażona przez grzech, również sumienie (jako część ludzkiej natury) jest dotknięte przez grzech.
Z tego powodu sumieniu nigdy nie można przyznać pozycji najwyższego, ostatecznego sędziego naszego postępowania.
Jest możliwe, że sumienie może usprawiedliwić człowieka za to, czego Bóg nie usprawiedliwi, i odwrotnie, jest równie możliwe, że sumienie może potępić człowieka za to, za co Bóg nie potępia, ale na co Bóg pozwala.
Ostateczny wyrok należy więc tylko do Boga.
Sumienie człowieka nie usprawiedliwi go przed Wszechwiedzącym Sędzią.
Bóg - i tylko Bóg – ostatecznie wyda sprawiedliwy wyrok nad postępowaniem każdego.
Nie możemy bezkarnie ignorować czy odrzucać głosu sumienia, ale musimy, przez poznawanie Boga, modyfikować najwyższy standard, do którego odnosi się nasze sumienie!
W ten sposób sumienie będzie nam lepiej służyło.
Paweł chlubi się świadectwem własnego sumienia i odwołuje się do niego, licząc, że sumienie Koryntian składa podobne chlubne świadectwo o postępowaniu Pawła między nimi w prostocie i szczerości [które są od] Boga.
Oba te słowa są przeciwieństwem krętactwa czy obłudy!
Paweł był niezwykle ostrożny by w żaden sposób swoim zachowaniem nie ściągnąć hańby na chwalebną ewangelię.
Postępował w taki sposób aby zaświadczyć o prawdziwości głoszonego przesłania.
W pierwszym wieku, było wielu wędrownych kaznodziejów.
Niektórzy z nich używali nikczemnych sposobów, aby zdobyć wsparcie finansowe.
Paweł kategorycznie dystansował się od takich posłańców, utrzymując się w Koryncie z ciężkiej pracy własnych rąk - pracując obok Pryscylli i Akwili jako wytwórca namiotów.
Paweł przypominał Koryntianom o jego etycznej skrupulatności, która cechowała jego służbę.
Bracia i siostry, jakie jest świadectwo naszego sumienia?
Czy wyrzuca nam etyczne kompromisy i obieranie łatwiejszej drogi, czy upewnia i uspokaja nas co do naszej prostolinijności i uczciwości?
Apostoł Paweł wiedział w głębi serca, że prowadził uczciwe życie i to nie w cielesnej mądrości, lecz w łasce Boga!
Oprócz swojego postępowania, Paweł wskazywał na jego przyczynę i źródło jego nauczania: Nie pochodziły one z naturalnej ludzkiej mądrości, ale z Bożej łaski.
Już w 1 Koryntian Paweł nakreślił diametralną różnicę między ludzką mądrością, która ślizga się po powierzchni, a mądrością Bożą, która dotyka istoty rzeczy, ukrytych prawd, które tylko zna sam Bóg i które objawia swym sługom, przez Swojego Świętego Ducha.
Niestety wielu ludzi szuka albo elokwentnych przemówień, albo budzących podziw cudów, aby potwierdzić prawdziwość przekazywanej nauki.
 Paweł dowodzi, że Bóg aby zawstydzić mądrych tego świata, wybiera słabych i pozornie głupich posłańców, którym powierza potężne przesłanie prawdy (1 Kor 1:18-2:14).
To Boża łaska – Jego cudowne uzdolnienie i obdarowanie – pozwalały Pawłowi skutecznie głosić ewangelię.
Innymi słowy, kiedy Paweł odwiedził Korynt, nie polegał na swojej własnej mądrości i wiedzy głosząc dobrą nowinę o zbawieniu w Panu Jezusie.
Zamiast tego polegał na mocy Boga, która umożliwiła mu głoszenie ewangelii - co powinno było być jasne dla wszystkich Koryntian.
W listach Pawła często pojawia się znamienny kontrast pomiędzy działaniem z uczciwością, bogobojną szczerością i Bożą łaską, z jednej strony, a z światową, ludzką mądrością z drugiej strony.
Na przykład, nieco dalej w 2Kor 2: 17 czytamy: Bo nie jesteśmy jak wielu fałszujących Słowo Boga; ale w szczerości i jak od Boga, przed obliczem Boga mówimy w Chrystusie.
Światowa mądrość skłania się ku przebiegłości lub zręcznej słownej żonglerki aby przekonać słuchaczy czy tylko im zaimponować.
Boża mądrość opiera się nie na ludzkiej elokwencji czy sile logicznej argumentacji, ale na mocy prawdy, potwierdzanej przez objawienie dane od Bożego Ducha!
To jest Boża łaska, na której musimy polegać!
Jeśli Bóg w swojej łasce zdecyduje się zamanifestować swoją moc, to nasza służba będzie skuteczna, a jeśli nie, to lepiej byśmy nie kombinowali i nie próbowali naszym sprytem, elokwencją czy rzekomą mocą robić wrażenie na naszych słuchaczach.
Szukajmy prawdziwej Bożej mocy, której źródłem jest Jego łaska!
Koryntianie kwestionowali szczerość Pawła. Niektórzy twierdzili, że napisał jedną rzecz, a potem powiedział inną. Paweł bronił swojej uczciwości - nie napisał niczego, czego Koryntianie nie mogliby zrozumieć.
Gdyby Koryntianie nie byli przekonani o jego prawdziwych intencjach, Paweł mógłby tylko mieć nadzieję, że jego szczere intencje zostaną objawione w dniu Pana Jezusa. Ten dzień jest dniem, w którym Jezus powróci na tę ziemię.
Starotestamentowi prorocy określili ten dzień jako "dzień Pana" (zob. Izajasz 13:6; Joel 1:15; Amos 5:18). Paweł dodał imię Jezusa do tego starotestamentowego wyrażenia, aby wyjaśnić, kogo szukali prorocy. Przewidywali oni dzień, w którym Jezus zaprowadzi na ziemi sprawiedliwość i uwolni prawych od swoich ciemiężycieli.
W tym dniu, czyny i słowa zostaną pokazane takimi, jakie rzeczywiście były.
Co więcej, prawdziwość wiary Koryntian byłaby dla Pawła w tym dniu wielką radością.
Oni mogliby poszczycić się (lub chlubić się) tym, że mieli Pawła jako swojego nauczyciela, a on szczyciłby się tym, że miał ich jako swoich uczniów.
Tak jak wiara Tesaloniczan przyniesie radość Pawłowi, gdy Jezus wróci, tak i Koryntianie napełnią go radością (zob. 1 List do Tesaloniczan 2:19).
Z kolei Koryntianie mogliby radować się z osiągnięć Pawła, ponieważ nie tylko byli jego uczniami ale też stali się jego współpracownikami poprzez wierną modlitwę za jego posługę (1:11).
Ze swojej strony, Paweł będzie dumny ze swoich uczniów, ponieważ oni są pieczęcią jego apostolstwa – dowodem, że wiernie wykonał swoje zlecenie jako apostoł pogan (Rzym. 1:5).
Jego uczniowie będą się chlubili ze swojego apostoła, gdy tego pięknego dnia uświadomią sobie wszystko, co mu zawdzięczają.
Wtedy w pełni zrozumieją, co do tej pory rozumieli tylko po części.
Nadchodzi wielki dzień Pana Jezusa!

ZMIANA PLANÓW


Kor 1: 8-24] Nie chcemy bowiem, bracia, abyście byli nieświadomi, że ucisk, który nas dotknął w Azji, był niemal nie do zniesienia. Spadł na nas ciężar ponad nasze siły, tak, że nie byliśmy pewni, czy w ogóle przeżyjemy. Właściwie pogodziliśmy się już z wyrokiem śmierci, aby nie liczyć na to, że sami zdołamy jeszcze coś zmienić. Zdaliśmy się na Boga, który wzbudza umarłych. I On uchronił nas od pewnej śmierci! A mamy w Nim nadzieję, że nie tylko tym razem. Liczymy, że nadal będzie nas chronił, między innymi dzięki waszemu współdziałaniu z nami w modlitwie, tak, aby z wielu ust wzniosła się do Boga wdzięczność za nas, za udzielony nam dar łaski. W tym wszystkim naszą chlubą było świadectwo naszego sumienia. Potwierdzało nam ono, że w stosunkach z ludźmi, a szczególnie z wami, postępowaliśmy z właściwą Bogu prostotą i szczerością — nie jako po ludzku mądrzy, lecz jako polegający na Jego łasce. Bo w tym, co piszemy, nie ma nic oprócz tego, co czytacie i rozumiecie, a mam nadzieję, że całkowicie zrozumiecie. Znacie nas przecież przynajmniej po części, więc wiecie, że w dniu przyjścia naszego Pana Jezusa będziemy waszą chlubą, podobnie jak wy naszą. Z takim przeświadczeniem postanowiłem już wcześniej przybyć do was. Pragnąłem, abyście powtórnie dostąpili łaski. Planowałem udać się od was do Macedonii, a potem, z Macedonii, znów do was wrócić, licząc, że mnie wyprawicie dalej do Judei. Czy ten plan był wyrazem lekkomyślności? Albo czy planując, robię to czysto po ludzku, tak że moje: tak, jest warte tyle, co: nie? Bóg jest wierny. To za Jego sprawą to, co wam mówimy, nie jest: tak, i zarazem: nie. Syn Boży, Jezus Chrystus, którego wśród was głosiliśmy — ja, Sylwan i Tymoteusz — nie był jednocześnie: tak, i: nie. W Nim dokonało się tylko: tak. Wszystkie Boże obietnice mają w Nim swoje: tak! Dlatego też przez Niego możemy potwierdzać: Tak, niech się stanie — dla chwały Boga. On jest Tym, który nas, oraz was, utwierdza w Chrystusie i który udzielił nam namaszczenia. On też wycisnął na nas pieczęć i, jako zadatek, dał nam do serc swego Ducha. Ja zaś wzywam Boga na świadka mojej duszy, że nie przybyłem do Koryntu tylko dlatego, że chcę was oszczędzić. To prawda, że nie jesteśmy panami waszej wiary. Jesteśmy jednak współtwórcami waszej radości, bo przecież oparliście swoje życie na wierze.
[2Kor 2: 1-4] Postanowiłem sobie natomiast nie przychodzić znów do was ze smutkiem. Bo jeśli ja was zasmucam, to kto mnie ma rozweselić? Liczyłem przecież na tych, których zasmuciłem. Właśnie po to napisałem wcześniej, aby po przybyciu nie doznać smutku ze strony tych, którzy powinni mnie cieszyć, przekonany co do was, że moja radość jest radością was wszystkich. Pisałem bowiem do Was pogrążony w zmartwieniach i przygnębieniu serca. Czyniłem to ze łzami, nie aby was zasmucić, ale dać wam poznać miłość, którą mam względem was, i to niezmierną.
Po uwielbieniu Boga za pociechę, którą Pan okazał mu w jego ostatnich próbach, Paweł zaczął wyjaśniać Koryntianom swoje ostatnie plany podróży.
W 1 Koryntianach Paweł powiedział Koryntianom, że odwiedzi ich po podróży przez Macedonię (zob. 1 Koryntian 16:5-7).
Jednak z różnych niezależnych od niego przyczyn zmienił swoje plany podróży.
Planował dwukrotnie odwiedzić Korynt, zatrzymując się tam najpierw przed podróżą do Macedonii, a następnie w drodze powrotnej na wschód (zob. 1:15-16).
Paweł złożył pierwszą z tych dwóch wizyt.
Ponieważ jednak ta wizyta była niezwykle "bolesna", Paweł postanowił nie wracać natychmiast do Koryntu.
Zamiast tego, najprawdopodobniej udał się prosto z Macedonii do Efezu.
Z Efezu Napisał "surowy list", aby zająć się trudnymi problemami, z którymi borykał się kościół w Koryncie (zob. 2:3).
Na podstawie treści 1 i 2 Koryntian możemy ustalić, co wydarzyło się podczas tej "bolesnej wizyty" Pawła w Koryncie.
Otóż, pewni fałszywi apostołowie przeniknęli do kościoła w Koryncie i próbowali zdyskredytować autorytet Pawła co spowodowało podział zboru na frakcje, które preferowały jednego nauczyciela nad drugim (zob. 1 List do Koryntian 3:1-23).
Ponad to, ci fałszywi apostołowie zaczęli atakować charakter Pawła.
Kwestionowali jego autorytet jako apostoła - wyśmiewając jego brak elokwencji, krytykując odmowę przyjęcia wsparcia finansowego, i wytykając niepowodzenia i bolesne doświadczenia, jakie spotkały Pawła w jego służbie.
Najwyraźniej, podczas ostatniej wizyty Pawła w Koryncie, jego autorytet był wyraźnie kwestionowany i podważany.
Paweł surowo napomniał Koryntian podczas tej wizyty, a następnie kontynuował swoją podróż do Macedonii.
Zamiast jednak wracać do Koryntu, udał się jednak prosto do Efezu.
Odwołał swoją drugą wizytę i zamiast tego napisał do nich list, w którym nawoływał zbór do rozwiązania problemów w ich społeczności.
Jego krytycy wykorzystali zmianę planów podróży Pawła, by zaatakować jego charakter.
Oskarżyli go o lekkomyślność.
Nazywali go „chorągiewką na wietrze”, niespolegliwym człowiekiem, który dziś mówi jedną rzecz, a jutro drugą, albo który mówi sprzeczne rzeczy z równym naciskiem, który ma swoje własne ukryte interesy na względzie, bo chodzi mu o swoją własną korzyść i na którego słowie nigdy nie można polegać.
Jeśli tak jest, to jak można wierzyć jego słowom, jego zwiastowaniu Chrystusa, jego Ewangelii?
Bezpośrednim wynikiem przypisywania komuś ukrytych motywów i złowieszczej interpretacji czynów jest zniszczenie wzajemnego zaufania, a wzajemne zaufanie jest niezbędną atmosferą, w której można czynić jakiekolwiek dobro duchowe.
Jeśli pasterz i jego zgromadzenie nie uznają siebie nawzajem, ich relacja jest pozbawiona rzeczywistości duchowej – czego rezultatem jest nieskończona udręka.
Czym jest rodzina, bez wzajemnego zaufania męża i żony, rodziców i dzieci?
Ile jest warte państwo, w którym obywatele darzą swych przywódców nieufnością i z niechęcią odnoszą się do ich decyzji?
A ile warta jest relacja duszpasterska, w której zamiast wzajemnej serdeczności, otwartości, wzajemnego wstawiennictwa i dziękczynienia, istnieje podejrzliwość, powściągliwość, insynuacja, chłód, złośliwość czy niechęć uznania tego, czemu nie można zaprzeczyć?
Jak Boży człowiek reaguje na fałszywe zarzuty i pomówienia?
Przyjrzyjmy się obronie wielkiego apostoła:
Mówi on: „Kiedy pierwszy raz chciałem was odwiedzić, czy byłem winny lekkomyślności, o którą mnie oskarżacie?
Albo rzeczy, które zamierzam, czy zamierzam według ciała, tak że gdy mówię tak mam na myśli nie?
 Czy widzicie w moim charakterze i postępowaniu podstępnego, pozbawionego zasad polityka? - człowieka, który nie ma żadnych przekonań, ani sumienia co do swoich przekonań? - człowieka, który kieruje się wyłącznie własnym egoizmem?
Czy kiedy składam obietnice lub oznajmiam intencje, to robię to zawsze z milczącym zastrzeżeniem, że mogą one zostać odwołane, jeśli okażą się dla mnie niewygodne?
Czy przypuszczacie, że celowo reprezentuję siebie jako człowieka, który potwierdza i zaprzecza, składa obietnice i łamie je?
 Przecież znacie mnie! Jak możecie wierzyć w coś takiego?
Cała moja relacja z wami była zaprzeczeniem takich poglądów na mój charakter.
Ponieważ Bóg, któremu służymy, jest wierny, nasze słowo do was nie jest jednocześnie tak i nie.
Nie jest niespójne, niejednoznaczne ani sprzeczne samo w sobie.
Jest ono całkowicie zgodne z prawdą i spójne w sobie.
[2Kor 1: 18-19] Bóg jest wierny. To za Jego sprawą to, co wam mówimy, nie jest: tak, i zarazem: nie. Syn Boży, Jezus Chrystus, którego wśród was głosiliśmy — ja, Sylwan i Tymoteusz — nie był jednocześnie: tak, i: nie. W Nim dokonało się tylko: tak.

Tak i Amen w Chrystusie

[2Kor 1: 8-24] Nie chcemy bowiem, bracia, abyście byli nieświadomi, że ucisk, który nas dotknął w Azji, był niemal nie do zniesienia. Spadł na nas ciężar ponad nasze siły, tak, że nie byliśmy pewni, czy w ogóle przeżyjemy. Właściwie pogodziliśmy się już z wyrokiem śmierci, aby nie liczyć na to, że sami zdołamy jeszcze coś zmienić. Zdaliśmy się na Boga, który wzbudza umarłych. I On uchronił nas od pewnej śmierci! A mamy w Nim nadzieję, że nie tylko tym razem. Liczymy, że nadal będzie nas chronił, między innymi dzięki waszemu współdziałaniu z nami w modlitwie, tak, aby z wielu ust wzniosła się do Boga wdzięczność za nas, za udzielony nam dar łaski. W tym wszystkim naszą chlubą było świadectwo naszego sumienia. Potwierdzało nam ono, że w stosunkach z ludźmi, a szczególnie z wami, postępowaliśmy z właściwą Bogu prostotą i szczerością — nie jako po ludzku mądrzy, lecz jako polegający na Jego łasce. Bo w tym, co piszemy, nie ma nic oprócz tego, co czytacie i rozumiecie, a mam nadzieję, że całkowicie zrozumiecie. Znacie nas przecież przynajmniej po części, więc wiecie, że w dniu przyjścia naszego Pana Jezusa będziemy waszą chlubą, podobnie jak wy naszą. Z takim przeświadczeniem postanowiłem już wcześniej przybyć do was. Pragnąłem, abyście powtórnie dostąpili łaski. Planowałem udać się od was do Macedonii, a potem, z Macedonii, znów do was wrócić, licząc, że mnie wyprawicie dalej do Judei. Czy ten plan był wyrazem lekkomyślności? Albo czy planując, robię to czysto po ludzku, tak że moje: tak, jest warte tyle, co: nie? Bóg jest wierny. To za Jego sprawą to, co wam mówimy, nie jest: tak, i zarazem: nie. Syn Boży, Jezus Chrystus, którego wśród was głosiliśmy — ja, Sylwan i Tymoteusz — nie był jednocześnie: tak, i: nie. W Nim dokonało się tylko: tak. Wszystkie Boże obietnice mają w Nim swoje: tak! Dlatego też przez Niego możemy potwierdzać: Tak, niech się stanie — dla chwały Boga. On jest Tym, który nas, oraz was, utwierdza w Chrystusie i który udzielił nam namaszczenia. On też wycisnął na nas pieczęć i, jako zadatek, dał nam do serc swego Ducha. Ja zaś wzywam Boga na świadka mojej duszy, że nie przybyłem do Koryntu tylko dlatego, że chcę was oszczędzić. To prawda, że nie jesteśmy panami waszej wiary. Jesteśmy jednak współtwórcami waszej radości, bo przecież oparliście swoje życie na wierze.
[2Kor 2: 1-4] Postanowiłem sobie natomiast nie przychodzić znów do was ze smutkiem. Bo jeśli ja was zasmucam, to kto ma mnie rozweselić? Liczyłem przecież na tych, których zasmuciłem. Właśnie po to napisałem wcześniej, aby po przybyciu nie doznać smutku ze strony tych, którzy powinni mnie cieszyć, przekonany co do was, że moja radość jest radością was wszystkich. Pisałem bowiem do Was pogrążony w zmartwieniach i przygnębieniu serca. Czyniłem to ze łzami, nie aby was zasmucić, ale dać wam poznać miłość, którą mam względem was, i to niezmierną.

Po uwielbieniu Boga za pociechę, którą Pan okazał mu w jego ostatnich próbach, Paweł zaczyna wyjaśniać Koryntianom swoje ostatnie plany podróży.
W 1 liście do Koryntian Paweł przedstawił swoje ostrożne plany - mianowicie, że chciałby ich odwiedzić po podróży przez Macedonię.
[1Kor 16: 5-7] Przybędę zaś do was, kiedy przejdę Macedonię. Będę bowiem szedł przez Macedonię. A być może zatrzymam się u was lub nawet przezimuję, żebyście mnie wyprawili, dokądkolwiek wyruszę. Nie chcę bowiem was teraz widzieć przejazdem, ale mam nadzieję pozostać z wami przez jakiś czas, jeśli Pan pozwoli.
Jednak z różnych niezależnych od niego przyczyn Paweł musiał zmienić swoje plany podróży.
Jak czytamy w 2Kor. 1:15-16 Paweł planował dwukrotnie odwiedzić Korynt, zatrzymując się tam najpierw przed podróżą do Macedonii, a następnie w drodze powrotnej.
I Paweł złożył pierwszą z tych dwóch wizyt.
Ponieważ jednak ta wizyta była niezwykle "bolesna", Paweł postanowił nie wracać na razie do Koryntu.
Zamiast tego, udał się prosto z Macedonii do Efezu.
Z Efezu napisał zaginiony "surowy list", w którym zajął się trudnymi problemami, z którymi borykał się kościół w Koryncie (2:3).
Na podstawie treści 1 i 2 Koryntian możemy ustalić, co wydarzyło się podczas tej "bolesnej wizyty" Pawła w Koryncie.
Otóż, pewni ludzie w Koryncie krytykowali decyzje Pawła i próbowali zdyskredytować Jego apostolski autorytet co spowodowało podział zboru na walczące frakcje (zob. 1 List do Koryntian 3:1-23).
Niektórzy Koryntianie wyśmiewali brak elokwencji Pawła, krytykowali jego odmowę przyjęcia wsparcia finansowego, i wytykali niepowodzenia i bolesne doświadczenia, jakie spotkały Pawła w jego służbie.
Najwyraźniej, podczas ostatniej wizyty Pawła w Koryncie, jego autorytet był wyraźnie kwestionowany i podważany.
Paweł surowo napomniał Koryntian podczas tej wizyty, a następnie kontynuował swoją podróż do Macedonii.
Zamiast jednak wracać z Macedonii do Koryntu, udał się prosto do Efezu.
Odwołał swoją drugą wizytę i zamiast tego napisał do nich list, w którym nawoływał zbór do rozwiązania poważnych problemów w ich społeczności.
Jego krytycy wykorzystali zmianę planów podróży Pawła, by zaatakować jego charakter.
Oskarżyli go o lekkomyślność.
Nazywali go „chorągiewką na wietrze”, niespolegliwym człowiekiem, który dziś mówi jedną rzecz, a jutro drugą, albo który mówi sprzeczne rzeczy z równym naciskiem, który ma swoje własne ukryte interesy na względzie, bo chodzi mu o swoją własną korzyść i na którego słowie nigdy nie można polegać.
Jeśli tak jest, to jak można wierzyć jego słowom, jego zwiastowaniu Chrystusa, jego Ewangelii?
Bezpośrednim wynikiem złowieszczej interpretacji czynów lub przypisywania komuś ukrytych motywów jest zniszczenie wzajemnego zaufania.
A wzajemne zaufanie jest niezbędnym fundamentem, na którym można budować jakiekolwiek duchowe dobro.
Czym jest rodzina, bez wzajemnego zaufania męża i żony, rodziców i dzieci?
Ile jest warte państwo, w którym obywatele darzą swych przywódców nieufnością i z niechęcią odnoszą się do ich decyzji?
Ile jest warta relacja duszpasterska, w której zamiast wzajemnej serdeczności, otwartości, wzajemnego wstawiennictwa i dziękczynienia, istnieje podejrzliwość, powściągliwość, insynuacja, chłód, złośliwość czy niechęć uznania tego, czemu nie można zaprzeczyć?
Apostoł Paweł znalazł się w takim przykrym położeniu i jego reakcja pokazuje nam jak Boży człowiek reaguje na fałszywe zarzuty i pomówienia.
Przyjrzyjmy się obronie wielkiego apostoła:
Zadaje on konkretne pytania: „Kiedy pierwszy raz chciałem was odwiedzić, czy byłem winny lekkomyślności, o którą mnie oskarżacie?
Albo rzeczy, które zamierzam, czy zamierzam według ciała, tak że gdy mówię tak mam na myśli nie?
Czy widzicie w moim charakterze i postępowaniu podstępnego, pozbawionego zasad polityka? - człowieka, który nie ma żadnych przekonań, ani sumienia co do swoich przekonań? - człowieka, który kieruje się wyłącznie własnym egoizmem?
Czy kiedy składam obietnice lub oznajmiam intencje, to robię to zawsze z milczącym zastrzeżeniem, że mogą one zostać odwołane, jeśli okażą się dla mnie niewygodne?
Czy przypuszczacie, że celowo reprezentuję siebie jako człowieka, który potwierdza i zaprzecza, składa obietnice i łamie je?
Przecież mnie znacie! Jak możecie wierzyć w coś takiego?
Cała moja relacja z wami była zaprzeczeniem takich poglądów na mój charakter.
Ponieważ Bóg, któremu służymy, jest wierny, nasze słowo do was nie jest jednocześnie tak i nie.
Nie jest niespójne, niejednoznaczne ani sprzeczne samo w sobie.
Jest ono całkowicie zgodne z prawdą i spójne w sobie.
[2Kor 1: 18-20] Bóg jest wierny. To za Jego sprawą to, co wam mówimy, nie jest: tak, i zarazem: nie. Syn Boży, Jezus Chrystus, którego wśród was głosiliśmy — ja, Sylwan i Tymoteusz — nie był jednocześnie: tak, i: nie. W Nim dokonało się tylko: tak.
Bo ile tylko jest obietnic Bożych, w Nim [mają swoje] "tak"; dlatego też przez Niego mówimy "Amen" dla chwały Boga.
Na tych 3 wierszach się dzisiaj skupimy, a pozostałe elementy obrony Pawła spróbujemy rozpatrzyć w naszych kolejnych rozważaniach.
Istnieją dwa powszechne przeciwstawne sposoby patrzenia na Stary Testament, którym ta nauka apostolska przeczy.
Po pierwsze, mamy grono zawiedzionych sceptyków, którzy twierdzą, że wiele Bożych obietnic w Starym Testamencie nie zostało spełnionych, i nigdy nie zostanie spełnionych.
Jest to opinia wielu, którzy studiują Biblię jako literackie dzieło antyku, ale nie dostrzegają życia, które w niej jest, ani organicznego związku między Starym Testamentem a Nowym.
Kiedy czytają Święte Pismo, na ich sercach znajduje się zasłona.
Czytają święty tekst, ale nie widzą chwały Boga w Jezusie Chrystusie, o którym całe Pismo składa świadectwo!
Otóż nasz fragment dobitnie stwierdza, że obietnice Starego Testamentu zostały spełnione, i to każda z nich.
Problem leży w tym, że wielu nie rozumie, co one znaczą i jak zostały spełnione!
Wielu traktuje obietnice Starego Testamentu jako fragment religijnych myśli zapisanych w starożytnym zwoju, które nie znajdują potwierdzenia w znanej nam dzisiaj historii.
Apostoł Paweł natomiast czyta obietnice Starego Testamentu jako wiecznie aktualne słowa żywego Boga, które znajdują wieczyste potwierdzenie w Jezusie Chrystusie, Bożym Synu!
O tym więcej za chwilę.
Najpierw jednak przyjrzyjmy się jeszcze jednej opinii, bardzo popularnej wśród protestantów, która mówi, że wiele z Bożych obietnic Starego Testamentu nie zostało jeszcze spełnionych, ale ich literalne, historyczne spełnienie nastąpi w przyszłości.
Obawiam się, że jest to błąd, który wynika z traktowania narodu żydowskiego jako przedmiotu proroctwa a nie, jak uczy apostoł Paweł w naszym fragmencie - sam Chrystus jest spełnieniem Bożych obietnic.
Wielu protestantów oczekuje literalnego wypełnienia starotestamentowych proroctw, zapowiadających uniwersalne panowanie narodu żydowskiego jako nowej monarchii Dawida, z Chrystusem na czele nad takim ziemskim królestwem.
Taki pogląd wydaje się chybieniem celu, jeśli weźmiemy pod uwagę zapisane tu natchnione słowo Apostoła Pawła, który uczy nas, że wszystkie Boże obietnice zostały już doskonale wypełnione w Chrystusie, i nie mamy szukać ich innego wypełnienia.
Ci, którzy poznali Chrystusa, widzą wszystko, co Bóg zamierzał uczynić!
Ten, kto przyjmuje Chrystusa wie, że ani jedno dobre słowo z tego wszystkiego, co powiedział Bóg, nie zawiodło.
Bóg nigdy, przez obietnice Starego Testamentu, nie wkłada w serce człowieka nadziei, która nie byłaby zaspokojona w Jego Synu.
Rozważmy praktyczne znaczenie prawdy, że wszystkie Boże obietnice są tak i Amen w Chrystusie – w odniesieniu do treści naszych modlitw.
Boże obietnice są Jego deklaracjami tego, co On jest skłonny uczynić dla ludzi; i w swej istocie powinny być jednocześnie natchnieniem i ograniczeniem naszych modlitw.
Jesteśmy zachęcani do tego, by prosić o wszystko, co Bóg obiecuje i o nic więcej! Musimy na tym poprzestać.
Miarą modlitwy winien być sam Jezus Chrystus!
Możemy prosić o wszystko, co jest w Nim; nie powinniśmy prosić o nic, co leży poza Nim.
Uznanie tego powinno zarówno rozszerzyć nasze modlitwy w niektórych kierunkach, jak i ograniczyć je w innych kierunkach!
Możemy prosić Boga, aby dał nam czystość Chrystusa, Jego prostotę, Jego łagodność i pokorę, Chrystusową wierność i posłuszeństwo, zwycięstwo Chrystusa nad grzechem, światem i szatanem.
Czy pojmujemy ogrom tych rzeczy?
Czy są one treścią naszej modlitwy z świadomością ich wielkości, zrozumieniem rozległości naszej prośby?
Co więcej, możemy prosić o chwałę Chrystusa w nas, o moc Jego zmartwychwstania w nas, o Jego doskonałe życie w nas!
Bóg obiecał nam to wszystko w Jezusie, naszym Panu!
Czy obiecał cokolwiek innego, o co prosimy poza Chrystusem, religijnie dodając w naszych modlitwach magiczny zwrot „W Imieniu Jezusa”?
To tak nie działa!
Powiedzenie tylko słów „W Imieniu Jezusa” nie czyni naszej modlitwy skuteczną i wiążącą dla Boga!
Natomiast wszystko to co widzimy w Jezusie jest gwarancją Bożych obietnic dla nas!
Modlitwa „W Imieniu Jezusa” to modlitwa zgodna z wolą Boga objawioną w Jezusie, modlitwa w oparciu o Boże obietnice, które znalazły wypełnienie w Jezusie!
Czy skupiamy wzrok na Bożym Synu, jak On żył na tym świecie, pamiętając, że On sam jest miarą Bożych obietnic?!
Czy też prosimy aby nasza pielgrzymka przez ten świat była wolna od tego przez co musiał przechodzić Boży Syn?
Czy Jezus nigdy się nie smucił?
Czy On nie spotykał się z niezrozumieniem i niewdzięcznością?
Czy nigdy nie był głodny, spragniony, zmęczony?
Czy Jezus nie znał cierpienia, bólu i trwogi?
Jeśli wszystkie Boże obietnice są streszczone w Nim - jeśli On jest wszystkim, co Bóg ma do zaoferowania - czy możemy iść odważnie do tronu łaski, i modlić się, aby być zachowani od tego, co On musiał przejść, albo być bogato zaopatrzeni w przyjemności, których On nigdy nie znał?
Wiele modlitw pozostaje bez odpowiedzi dlatego, że są to modlitwy o rzeczy, które nie są zawarte w Bożych obietnicach.
Modlitwy, by dostać to, czego Chrystus nie dostał, lub uniknąć tego, czego On nie uniknął.
Jest tak wiele dobrych obietnic Boga, że nie sposób ich wszystkich wymienić, a wszystkie one są pewne w Chrystusie.
Kiedy nasze oczy są wpatrzone w Jezusa, On sam nieuchronnie staje się istotą naszych modlitw.
Pragnieniem naszego serca, jest aby znaleźć się w pełni w Nim!
Aby On mógł żyć we mnie i uczynić mnie tym, kim On jest!
Czy nie uważamy, że gdy Bóg daje nam Swojego Syna, to wszystko staje się nasze?
W Jezusie jest pełnia - wszystko co moglibyśmy wziąć, wszystko co Bóg może dać!

ZAPIECZĘTOWANI, NAMASZCZENI I UTWIERDZANI

[2Kor 1: 21-22] A Tym, który nas utwierdza razem z wami w Chrystusie i który nas namaścił, jest Bóg; Który też położył na nas pieczęć i dał zadatek Ducha w nasze serca.
Te dwa wersety zawierają jedne z najbardziej osobliwych i charakterystycznych słów Nowego Testamentu – są to słowa, do których wielu nie przywiązuje szczególnej uwagi.
"Ugruntowanie", "namaszczenie", "zapieczętowanie" i „udzielenie zadatku” to wielkie dzieła Boga jakich On dokonał i dokonuje w życiu tych wszystkich, którzy są w Chrystusie.
Do takich tylko kieruję dzisiaj moje słowa - do wszystkich, którzy są w Chrystusie.
Nowy Testament robi dramatyczne rozróżnienie między ludźmi, którzy są a którzy nie są w Chrystusie:
Jednych nazywa dziećmi Boga, a drugich dziećmi diabła,
Jednych nazywa Dziećmi światłości, a drugich dziećmi ciemności
Jednych nazywa Potomstwem Abrahama, a drugich plemieniem żmijowym
Mamy owce i kozły
Sprawiedliwych i bezbożnych
Zbawionych i potępionych
Odrodzonych z Ducha, usprawiedliwionych, powołanych świętych i martwych w swoich grzechach i upadkach synów tego ginącego świata
Żyjących wg Ducha i postępujących wg ciała
Jeśli jesteś w Chrystusie, wiesz do której z tych dwóch grup należysz.
Jeśli jesteś poza Chrystusem, czy bez Chrystusa, możesz być świadomym lub nieświadomym swego dramatycznego położenia i moją modlitwą jest abyś znalazł się w Chrystusie i był uczestnikiem Jego bogactwa, o którym dzisiaj będziemy mówić.
Paweł długo rozwodził się nad własną wiarygodnością i prawdomównością.
Dołożył wszelkich starań, aby udowodnić, że nie jest niestały i zmienny.
Tutaj dobitnie stwierdza, że to nie było jego własną zasługą, ani żadną wrodzoną cechą, ale wszystko to miało swe źródło w Bogu.
To Bóg daje pewną nadzieję w Chrystusie; i to Bóg daje łaskę, by trzymać się Jego obietnic i trwać w tym co dobre.
Apostoł Paweł używa tego samego czasownika "utwierdzić" ("sprawiać, że stoimy stabilnie") dwukrotnie w swoim dziękczynieniu na początku 1 Kor., że świadectwo o Chrystusie zostało utwierdzone w nich (1:6) i że Chrystus utwierdzi ich aż do końca, bez nagany w dniu Pana Jezusa Chrystusa.
Jest to przeciwieństwo niestabilności, chwiejności, zmienności; a w szczególnym znaczeniu jest to przeciwieństwo niewiary.
Użycie czasu teraźniejszego "utwierdza", kiedy wszystkie inne czasowniki w tym zdaniu są w czasie przeszłym, podkreśla fakt, że Bóg nas nieustannie utwierdza.
Dzięki działaniu Boga stoimy mocno w wierze w Chrystusa i zakorzenieni w Nim, czerpiemy z Jego życia, z Jego charakteru, z Jego łaski i mocy!
Nie stoimy niewzruszeni dzięki naszej własnej zdolności, sile czy wierze.
Bóg, który jest wierny, On powołuje nas i utwierdza nas w wierze i daje nam wszelką stałość, jaką mamy.
Bóg zawsze stara się udzielić nam stabilności i wytrwałości, a w naszym dążeniu do ich osiągnięcia możemy zawsze zwracać się do Niego o pomoc.
Jeżeli poddajemy się Bogu by dokonywał tego w nas, to stajemy się osobami, na których zawsze można polegać i więcej, polegać na naszym postępowaniu zgodnym z dobrocią i wiernością Boga, w którym jesteśmy przez Niego utwierdzani.
Określenie "z nami" jasno pokazuje, że Paweł nie odizolowuje się od Koryntian; zarówno on, jak i Koryntianie mocno stoją razem w Chrystusie.
Przez Chrystusa Paweł jest połączony z Koryntianami, a oni z nim. Oznacza to, że Paweł nie może zerwać z nimi więzi; a oni nie mogą zerwać więzi z nim bez osłabienia ich stabilnej pozycji w Chrystusie: [Ef 4: 15-16] … jako prawdomówni w miłości, we wszystkim wzrastajmy w Niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało dopasowywane i wiązane przez każde połączenie zasilania, według działania w mierze właściwej dla każdej jednej części, sprawia wzrost ciała dla zbudowania siebie w miłości.
"Po tym jak Bóg namaścił nas, zapieczętował i dał nam depozyt Ducha", mówi Paweł, "Bóg jest teraz zaangażowany w nieustający proces utwierdzania nas w Chrystusie".
 "Ciągłe obecne działanie Boga w Jego Kościele jest oparte na Jego już dokonanym dziele i działaniu Ducha Świętego w ludzkich sercach".
Pierwszym elementem tego działania jest namaszczenie!
Ten wiersz jest jedynym miejscem, gdzie czasownik "namaszczony" pojawia się w listach apostoła Pawła.
W Starym Testamencie, zwyczajem było namaszczanie królów, proroków i kapłanów przy obejmowaniu przez nich urzędu w czasie ceremonii inauguracji.
Namaszczenie w szczególny sposób zostało zapowiedziane przez proroków w odniesieniu do mającego przyjść Zbawiciela Świata - Mesjasza jako oddzielonego, poświęconego, wybranego na jego wyjątkowy urząd proroka, kapłana i króla w jednej osobie - powołanego przez Boga na najwyższy urząd kiedykolwiek sprawowany na świecie:
[Iz 61: 1-3] Duch Wszechmocnego PANA nade mną, gdyż PAN namaścił mnie, abym ogłosił dobrą wieść ubogim; posłał mnie, abym opatrzył tych, których serca są złamane, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, więźniom mroków przejrzenie, abym ogłosił rok dobrej woli PANA i dzień pomsty naszego Boga, abym pocieszył wszystkich zasmuconych, abym włożył opłakującym Syjon zawój na głowę zamiast popiołu, dał im olejek radości zamiast żałobnej szaty i pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia. Wtedy nazwą ich dębami sprawiedliwości i szczepem PANA — ku Jego sławie.
Wszyscy chrześcijanie są w Chrystusie [namaszczonym przez Boga] i w konsekwencji są również namaszczeni.
To namaszczenie jest nierozłącznie związane z Osobą Ducha Świętego:
• [1J 2: 20] A wy macie namaszczenie od Świętego i wszyscy jesteście świadomi.
• [1J 2: 27] Jeśli zaś chodzi o was, to namaszczenie, które otrzymaliście od Niego, pozostaje w was i nie ma potrzeby, aby was ktoś uczył; ale jak Jego namaszczenie uczy was o wszystkim i jest prawdziwe, a nie jest kłamstwem, i jak was pouczyło tak w nim trwajcie.
Namaszczenie, którym poświęcano proroków, kapłanów i królów, wydaje się być zewnętrznym obrazem niewidzialnego natchnienia i wyposażenia udzielanego przez Ducha Świętego, który jest często obrazowo przedstawiany jako woda czy oliwa wylewane na tych, którzy znajdują się pod jego wpływem.
To nie oznacza, że Duch Boga jest jakąś substancją, czy bezosobową mocą, którą Bóg z siebie wylewa!
Duch Boga to sam Bóg, Święty Duch, który razem z Ojcem i Synem, stanowią Jednego Prawdziwego Boga.
 A ponieważ chrześcijanie są pod wpływem Ducha Świętego, jako ci, na których Duch Święty jest niejako wylany, także i oni są określani jako "namaszczeni".
W ten sposób, podobnie jak prorocy, kapłani i królowie w Starym Testamencie, wszyscy chrześcijanie są uroczyście poświęceni, czyli przeznaczeni na służbę Bogu w mocy Ducha Świętego.
Metafora zapieczętowania odwołuje się do starożytnych zwyczajów i może mieć wiele różnych znaczeń.
Pieczęć w starożytności była zarówno przedmiotem do pieczętowania jak i odciskiem jakiegoś wizerunku czy symbolu wykonanym na roztopionym wosku.
Dzisiaj najczęściej pieczętujemy dokumenty tuszem, ale nadal można w różnych miejscach zetknąć się z bardziej wyszukanymi pieczęciami.
Idea pozostała taka sama: Coś było pieczętowane lub stemplowane, miało zaznaczyć własność pieczętowanego dokumentu czy przedmiotu.
Jeśli na dokumencie widniała pieczęć cesarza, to oznaczało, że dany dokument został przez Niego sporządzony, czy autoryzowany i zawierał jego słowa.
W epoce rzymskiej pieczęcie były dziełem kunsztu i powszechnie nosiły wizerunek ich właściciela.
Jest możliwe, że odniesienie Pawła do wierzącego , który jest "zapieczętowany" zawiera aluzję do obrazu Boga, który jest wytłoczony na wierzącym przez Ducha Świętego.
[1Kor 15: 49] Tak jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też będziemy nosić obraz niebiańskiego.
[2Kor 3: 18] My wszyscy natomiast, których oblicze jest odkryte, odzwierciedlając sobą chwałę Pana, na ten sam obraz jesteśmy przemieniani z chwały w chwałę, tak, jak to sprawia Duch Pana.
[Ef 1: 13] W Chrystusie i wy, gdy usłyszeliście Słowo prawdy, dobrą nowinę o waszym zbawieniu — i dzięki któremu uwierzyliście — zostaliście opieczętowani obiecanym Duchem Świętym.
[Ef 4: 30] Nie zasmucajcie też Bożego Ducha Świętego, którym was opieczętowano na dzień odkupienia.
Musimy pamiętać, że nie należymy do siebie samych, ale do Boga (1Kor 6:19-20).
Zostaliśmy kupieni za wysoką cenę drogocennej krwi Zbawiciela i dlatego nie należymy do siebie, ale do Boga.
Pieczęcie były również wykorzystywane jako gwarancja prawna do potwierdzenia autentyczności dokumentów lub zagwarantowania jakości towarów.
W Ewangelii Jana 6: 27 Jezus mówi, że Bóg Ojciec, uwiarygodnił Jego swą pieczęcią.
Cuda, których Jezus dokonywał w mocy Ducha Świętego, stanowiły pieczęć uwiarygodniającą Jezusa jako zapowiedzianego Mesjasza, Zbawiciela Świata!
[Jana 3: 31-36] Kto przychodzi z góry, jest ponad wszystkimi. …Ten, który przychodzi z nieba, jest ponad wszystkimi. Świadczy On o tym, co widział i słyszał… Kto przyjął Jego świadectwo, potwierdził tym samym, że Bóg mówi prawdę. Ten bowiem, którego posłał Bóg, wypowiada słowa Boga, gdyż [Bóg] daje Ducha bez miary. Ojciec kocha Syna i wszystko przekazał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne, kto natomiast odmawia Synowi posłuszeństwa, nie zazna życia, lecz ciąży na nim Boży gniew.
Paweł powiedział Koryntianom, że oni są pieczęcią jego apostolstwa (1 Kor 9:2), to znaczy że ich nawrócenie do Boga i ich wiara potwierdzają autentyczność Pawła jako Bożego apostoła.
W podobny sposób wszyscy chrześcijanie są zapieczętowani.
Bóg daje wierzącym w Jezusa swego Ducha, który odnawia i uświęca, wzbudza w sercach wiarę i pragnienia, które są dowodem na to, że są autoryzowani przez Boga;
że są uważani za Jego adoptowane dzieci;
że ich nadzieja jest prawdziwa
i że ich odkupienie i zbawienie są pewne - tak jak pieczęć czyni testament lub umowę pewną.
Bóg daje wierzącym w Jezusa swego Ducha Świętego jako gwarancję, że oni należą do Niego, i że będą przyjęci i zbawieni w dniu ostatecznym.
To Duch Święty wzbudza w ludzkich sercach opamiętanie, wiarę, nadzieję, radość, upodobanie w Bogu, pragnienie modlitwy i oddawania Bogu chwały, a także jest Autorem wszelkich chrześcijańskich zalet!
Te rzeczy są dowodem na to, że Duch Święty odnowił serce i że chrześcijanin jest zapieczętowany na dzień odkupienia.
Kiedyś chodziliśmy w pożądliwościach ciała:
czy Chrystus nas odkupił i opieczętował naszą duszę i nasze ciała pieczęcią Jego czystości?
Kiedyś byliśmy pełni namiętności, pełni gniewu i pośpiesznych, nieprzemyślanych słów:
czy teraz jesteśmy zapieczętowani łagodnością i pokorą Jezusa?
Kiedyś byliśmy pazerni i chciwi, nawet do granic nieuczciwości; nie przepuszczaliśmy żadnej okazji zarobienia więcej pieniędzy i nie mogliśmy się z nimi rozstać:
czy zostaliśmy zapieczętowani hojnością Tego, który mówi: "Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać"?
Kiedyś w naszych sercach rządziło zło; słońce zachodziło nad naszym gniewem, nie raz czy dwa razy, ale tysiąc razy, i byliśmy nieubłagani i nieustępliwi:
czy to głębokie znamię mściwości zostało zatarte, a w jego miejsce odcisnął się głęboki krzyż Chrystusa, gdzie w Swej miłości oddał się za nas, i modlił się: "Ojcze, przebacz im"?
Kiedyś nasz język był nieczysty i nasza mowa była zdeprawowana, miała w sobie zarazę, raniła, była nikczemna, głupia i niestosowna;
czy te rzeczy z przeszłości zostały z nas usunięte?
czy Chrystus położył na nasze usta pieczęć Jego łaski i prawdy, Jego własnej czystości i miłości, tak że każde słowo, które mówimy jest dobre i przynosi błogosławieństwo tym, którzy nas słuchają?
Te rzeczy, i takie jak te, są pieczęcią Ducha.
One są odbiciem Chrystusa w nas.
One są pieczęcią, którą Bóg kładzie na ludzi, aby dowieść, że oni są Jego własnością.
Ostatnia metafora, "zadatku Ducha", pochodzi ze świata prawnego i może być również tłumaczona jako "pierwsza rata".
Była to zaliczka na poczet całej należności i gwarantowała, że będą kolejne płatności aż do spłacenia całej należności.
Słowo to było także używane w umowach o zatrudnienie.
W takiej umowie osoba, która daje zaliczkę, zatrudnia inną osobę do wykonania jakiejś ustalonej pracy.
Osoba, która otrzymuje zaliczkę zobowiązuje się do wykonania pracy.
zaliczka jest częścią wynagrodzenia, które pracownik otrzyma w całości, gdy wypełni swoje zadanie.
W Nowym Testamencie to słowo zaliczka, czy zadatek, występuje tylko w 3 miejscach: tutaj i w 2 Koryntian 5:5, i Efezjan 1:14.
Znaczenie jest wszędzie takie same: Duch Święty jest zadatkiem naszego pełnego dziedzictwa – jest gwarancją otrzymania całej własności.
W kontekście argumentacji Pawła, mówi on, że zarówno on, jak i Koryntianie otrzymali tego samego Ducha od Boga jako pierwszą ratę, która gwarantuje im osiągnięcie wspólnego celu w wieczności z Bogiem.
Jeśli jesteśmy poddani odnawiającym wpływom Ducha Świętego; czynieni cichymi, pokornymi i modlącymi się pod Jego wpływem; jeśli doświadczamy radości, wynikającej z przebaczonego grzechu; jeśli żyjemy nadzieją nieba, to wszystko jest dziełem Ducha Świętego i jest zapowiedzią, albo dokładniej rzecz biorąc, gwarancją naszego przyszłego dziedzictwa!
To gwarancja, że nasza relacja z Bogiem nie jest czymś ulotnym, ale trwałym i będzie kontynuowana po naszej śmierci.
Przyszłe przeznaczenie wierzących jest zapewnione w Chrystusie.
Obecny zadatek Ducha gwarantuje, że należymy do nadchodzącego szczęśliwego wieku.
To, co jest teraz nam dane, jest tylko przedsmakiem i częścią całości, która nas oczekuje przy zmartwychwstaniu.
Dar Ducha jest pierwszą cząstką odkupienia całej osoby, początkiem procesu, który zakończy się, gdy wierzący otrzymają "duchowe" ciała, co znaczy, że przejdą w tryb istnienia opanowany wyłącznie przez Ducha.
Tym, który nas utwierdza razem z wami w Chrystusie i który nas namaścił, jest Bóg; Który też położył na nas pieczęć i dał zadatek Ducha w nasze serca.
Bracia i siostry, radujmy się i dziękujmy Bogu za te rozliczne dary i błogosławieństwa, jakie są naszym udziałem w Chrystusie.
Jeśli zaś to o czym dzisiaj mówiłem jest komuś obce i nieznane, świadczy to o potrzebie przyjścia do Chrystusa i przyjęcia Jego daru łaski.
Nie musisz dalej żyć bez Chrystusa!
Nie musisz dalej żyć poza Chrystusem!
Możesz dzisiaj znaleźć się w Nim, przychodząc do Niego w pokorze, wyznając Mu swe grzechy i w uniżeniu prosząc o wybaczenie ci twoich grzechów.
Otwórz przed Bogiem swe serce, zaproś Jezusa aby zamieszkał w tobie i królował, rządził całym twoim życiem!
Jeśli powierzysz całe swe życie w ręce Jezusa i dasz Mu pełne prawo do panowania w twym życiu, zostaniesz przeniesiony z ciemności grzechu i niesprawiedliwości do Jego cudownej światłości i życia w Nim – Sam Bóg cię oczyści, usprawiedliwi, namaści, zapieczętuje Swym Duchem, da ci zadatek życia, gwarantujący nadchodzącą pełnię i będzie cię strzec i umacniać w Chrystusie! Amen!

HTML Builder