Świadectwo Pawła Gerasima - Strona 2

Spis treści

Chcę wam zaświadczyć, że po tym przeżyciu nawet trochę nie zaziębiłem się. Wielu żołnierzy było chorych, ponieważ taki był tam klimat. Kto tam był to wie. Bywa tam tak, ze przez cały miesiąc nie widać słońca. Po tym wszystkim kapitan posłał mnie do innej kompanii. Tam spotkałem się z oficerem, który zaczął ze mną rozmawiać, a gdy zobaczył, że nie jest w stanie mnie przekonać to zaczął mnie bić. Uderzył mnie nogą i wybił jeden zdrowy ząb oraz wewnątrz wszystko naruszył. Zobaczywszy, że zalewam się krwią powiedział:
Idź, umyj się i połóż się.
Umyłem się i położyłem się spać. Później stwierdził, że nie jest w stanie przekonać mnie. Chcę po­wiedzieć, że w ciągu roku służby zmieniałem miejsce piętnaście razy i raz powiedziałem jednemu oficerowi:
Wy nawet nie zauważacie, że zamiast mnie ograniczyć, pomagacie mi zwiastować o Jezusie.

W kompaniach, w których służyłem, było po 140 do 170 żołnierzy, a w naszej jednostce było około 2000 żołnierzy. Potem mnie przenosili i do innych jednostek. Ale gdy jeszcze znajdowałem się w tej jednostce, raz podszedł do mnie zastępca po­litycznego i wezwał na rozmowę. Powiedział mi tak:
Słuchaj, po coś ty przyszedł do wojska? Jeśli przy­sięgi nie składasz, to po co przyszedłeś? Aby bu­dować tu kaplice? Po to aby agitować i propagować, aby żołnierze stawali się takimi jak ty?
Wtedy musiałem dać pisemne wyjaśnienie.

Napisałem że zostałem powołany do wojska po to, aby odrobić dwa lata pracując dla dobra kraju. A ponieważ mam Biblię i przestrzegam jej nauki, postępuje zgodnie z nakazami Słowa Bożego. Gdy przeczytali to wyjaśnienie, a napisałem, że zostałem powołany po to aby pracować dwa lata, zdecydowano, że będę pracować na dwie zmiany pod rząd. Od rana do wieczora. Na początku myślałem, że nie mają do tego prawa, lecz później, gdy zobaczyłem, że tak zdecydowanie o tym mówią, zacząłem pracować, bo nie było innego wyjścia.

Codziennie, pieszo szliśmy do pracy i wracaliśmy, cztery kilometry w jedną stronę. Spałem cztery godziny na dobę. Pracowaliśmy ciężko. Ręcznie nosiliśmy zaprawę betonową tam, dokąd maszyny nie mogły dojechać, na wysokość 25 metrów, 30 metrów i wyżej. Tak wyglądała praca przez cały dzień. Wszędzie była woda i błoto. Miałem ciągle mokre nogi. Nie było możliwości wysuszenia butów. Początkowo było bardzo ciężko nosić zaprawę przez szesnaście godzin i cztery godziny spać, dlatego, że trzeba było wracać do jednostki, a o szóstej była pobudka. Kładłem się spać o drugiej w nocy. Z czasem zacząłem przyzwyczajać się.

Pewnego dnia podszedł do mnie żołnierz, a w jednostce wszyscy wiedzieli, że jestem wierzący, bo każdemu świadczyłem, i rzekł:
Pomódl się za mnie.
Na jego rękach na początku pojawiły się pęknięcia skóry. W szpitalu lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Nie było żadnej poprawy gdy on tam był. To był okropny widok. Ciało płatami oddzielało się tak, że widać było kości. Zdecydowano komisyjnie zwolnić go ze służby wojskowej. Powiedzieli mu, że nie ma żadnej możliwości wyleczenia się. On był muzułmaninem Tatarskiej narodowości. Gdy podszedł do mnie, zaczął opowiadać, że nie ma ojca, a w domu leży chora matka, która oczekuje jego po­wrotu z wojska, gdyż był jedynakiem.

Matka czekała na jego powrót, ponieważ potrzebowała pomocy. Kiedy komisja zdecydowała go zwolnić, powiedział:
Jak ja teraz mam powrócić? Co mam zrobić? Kto będzie się mną opiekował przez cały czas?
Nie był w stanie w ogóle pracować. Jego ręce stale krwawiły. To wyglądało jak trąd. Miał potężne i stale otwarte rany. Zanim on do mnie przyszedł, przeniesiono do nas żołnierza z Krematorska, który był wierzącym z kościoła pełnej ewangelii, ale nie był jeszcze ochrzczony Duchem Świętym.