Myślałem, że lepiej by było gdyby mnie posadzili za pierwszym razem, niż teraz za przestępstwo pobicia żołnierza. Ja wiedziałem, że ludzie będą złorzeczyć, gdy się dowiedzą. Będą mówić:
– To był prorok, naczynie Boże, i pobił żołnierza.
Ja powinienem świecić przykładem, „a tu taki 'święty' siedział za pobicie!" Ludzie są słabi, o byle co, potykają się. Chociaż przed Bogiem wiedziałem, że jestem w porządku i cierpię niewinnie to świadomość, że słabi wierzący będą mi to zarzucać przygniatało mnie. Wtedy ci muzułmanie w jednostce poszli do tego Uzbeka i powiedzieli mu:
– Przysięgnij na swego Allacha, że Gerasim ciebie pobił.
On, ten Uzbek, złożył przysiągł, że ja go zbiłem. Wtedy podchodzą do mnie i mówią:
– A to przysięgnij na swego Chrystusa, że ty go nie zbiłeś!
Ja rzekłem, że nie podobnego nie zrobię. Powiedziałem im, że ja powiem „tak" lub „nie", „l mówię wam, że ja nawet palcem go nie tknąłem i to wszystko".
Przyprowadzono mnie jako oskarżonego, żeby postawić mi zarzuty. Nie dali mi nawet dojść do słowa. Jak coś próbowałem wyjaśnić, to przerywali mi słowami:
– Ty i twoi bracia. Jesteście aniołkami. Ty i twoi bracia...
Gdy zobaczyłem, że nic powiedzieć nie mogę gwoli wyjaśnienia, lub oczyszczenia się z zarzutów - nawet nie pozwolili mi złożyć pisemnego wyjaśnienia, milczałem, później wróciliśmy.
Przyszedł czas, stawiono mnie przed prokuratorem, a prokurator nie ma prawa skazać, nie przesłuchawszy obu stron i świadków. Chociaż moi oskarżyciele byli takimi wielkimi ludźmi, dowódcami. Pan sprawił, że ich zeznania były tak poplątane, że brak słów. W jednym wyjaśnieniu napisali, że ja byłem w długich skórzanych butach i ja kopnąłem go pięć razy. W drugim objaśnieniu było napisane, że ja byłem rozzuty, miałem tylko kapcie i kopnąłem go trzy razy. Te objaśnienia były sfabrykowane i przygotowywane wcześniej, przemyślane i wyrafinowane, a jednak Bóg dopuścił, aby nieprawda była ewidentna.
Wtedy prokurator mi polecił usiąść i napisać całe objaśnienie, co i jak było. Ja poszedłem i napisałem wszystko jak było, całą prawdę.
Gdy prokurator prześledził nasze zeznania, zobaczył, że u nas wszystko było zgodne z prawdą, a w zarzutach była nieprawda. Wtedy, przy nas, zaczął besztać tych dowódców. „Wy, co! Wy nie macie prawa! Wy możecie być skazani od 4 do 7 lat pozbawienia wolności za fałszywe zeznania! Jak wy możecie takie rzeczy robić?" Oni tylko pospuszczali głowy i milczeli. Te sprawę umorzono.
Minął jakiś czas od tego wydarzenia. U mnie było już dwie nagany, i oni za wszelką cenę chcieli dać mi trzecią. Pewnego razu przyszli po mnie i zaprowadzili mnie znowu do prokuratury. Przed prokuratorem zaczęli mnie znowu obwiniać za róże niedociągnięcia. Mówili o tym, co rzeczywiście odnosiło się do mnie, i zarzucali mi też rzeczy, które nie były prawdą. Prosili, aby prokurator postawił mi zarzut.
Jednak dużo wcześniej, zanim tam przyszliśmy, żołnierze z jednostki napisali skargę za mnie i wysłali do Moskwy. W tej skardze użalali się, mówiąc:
– Jak to możliwe, w czasach dzisiejszych, gdy jest wolność, tak uciskać człowieka, l napisali wszystko tak jak było.
Tak i tak „z nim postępują." Ze względu na mnie przyjechał Generał-Major, który był odpowiedzialny za produkcję wojskową maszyn.
Zanim on przyjechał, to posłał telegram do naszego dowództwa, że przybywa z mego powodu. Kiedy oni się dowiedzieli, że on przybywa ze względu na mnie, to chodzili koło mnie jak nie wiem kto: „Pawełek, Pawełek, czego potrzebujesz?" Gotowi byli wszystko zdobyć, wszystko zrobić, abym ja tylko nic nie mówił na nich.