Świadectwo Pawła Gerasima - Strona 6

Spis treści

Największą otuchą dla mnie było to, że Pan przyszedł z pomocą w taki sposób. Tylko trochę popiłem, ponieważ tak długo nie jadłem. Dwa razy ugryzłem chleba z masłem. Podziękowałem Bogu i wróciłem spać. Od tego czasu ten kapral stał się taki bliski dla mnie jak matka - tak opiekował się mną. Co ranek przynosił mi śniadanie i razem jedliśmy. A żebym nie był głodny, to dawał mi codziennie wałówkę za pazuchę. Zjadałem to na obiad. A w nocy, gdy wracałem o drugiej, to czekał na mnie, aż przyjdę i razem jedliśmy.

Tak było około miesiąca. Dwa dni przed jego wyjściem z wojska wzywa mnie zastępca oficera politycznego i mówi:
Od dzisiaj pozwalam ci chodzić na stołówkę.

Po wyjściu tego kaprala z wojska przeniesiono mnie do innej jednostki. Był tam major Baszkir, który był bardzo surowy. Było tam 2000 żołnierzy i wszyscy drżeli przed nim. On był najstraszniejszym oficerem dla żołnierzy. Gdy mnie przeniesiono do niego, to wziął mnie na rozmowę i powiedział:
Uważaj, żebyś tutaj swojej propagandy nie rozpowszechniał, tak jak ty jesteś niezdyscyplinowany i nie chcesz podporządkować się naszym prawom, to przynajmniej innych tego nie ucz. A jeśli nie posłuchasz i nawiniesz mi się pod rękę to lekko się nie ujdzie.
Wziąłem do serca to co on powiedział.

Minął jakiś czas. Pewnej w nocy, gdy oficerem dyżurnym był nasz major, po ciszy nocnej, jak tylko położyłem się, przychodzą do mnie żołnierze i mówią:
Paweł, chodźmy, opowiesz nam o Jezusie.
Odpowiedziałem, że nie można naruszać porządku ciszy nocnej i, że jutro, albo innego dnia poroz­mawiamy o tym. A oni mówią:
Nie, teraz chodźmy. Dzisiaj nam opowiesz. Czego ty się boisz?
Ja mówię, że się nie boję, ale trzeba słuchać się. Oni mówią:
Nie martw się, chodź, major na stołówce.

Spytałem dokąd pójdziemy, a oni mówią:
Pójdziemy do świetlicy Lenina.
Było ich ośmiu. Wszyscy z różnych kompanii. Poszliśmy do świetlicy Lenina i tam zacząłem im wszystko opowiadać. Gdy słuchali pojawiło się u nich pragnienie i rzekli:
Pomódlmy się Paweł.
Tutaj? – spytałem.
Odpowiedzieli:
Oczywiście, chodź pomodlimy się.

Wtedy zapytałem:
Czy wy umiecie się modlić?
Oni na to:
Naucz nas.
Powiedziałem im:
U nas wierzący modlą się swoimi słowami, po prostu mówi się jakie ma się potrzeby, dziękuje się jeśli się chce.
Oni na to:
To naucz nas jakiejkolwiek modlitwy.
Jest jeszcze u nas modlitwa Ojcze nasz.

Napisałem im ją. Wszyscy zaczęli wymieniać swoje potrzeby. Stanęliśmy na kolana i zaczęliśmy się modlić. Modliliśmy się w pomieszczeniu pełnym symboli ateizmu. Bardzo się bałem podczas tej modlitwy. Myślałem że:
Zaraz wejdzie major i to nie skończy się dobrze dla mnie.
Gdy odmówili modlitwa „Ojcze nasz", a ja z niecierpliwością oczekiwałem, kiedy skończą, bo myślałem, ze wstaniemy i od razu rozejdziemy się. A oni zaczęli powtórnie modlitwę „Ojcze nasz", a później modlili się jeszcze trzeci raz, i gdy pomodlili się po raz trzeci to ja już zapomniałem o majorze i o tym, że on może wejść.

Wylała się taka łaska, w tej świetlicy, pomimo tych eksponatów ateizmu, tak że tam była prawdziwa obecność Pańska. Zacząłem modlić swoimi słowami i nic im nie mówiłem, a oni zaczęli powtarzać moją modlitwę i w tym momencie otwiera drzwi major.

Nim zdążył wejść wszyscy zbiegli. Ktoś przez jedne okno, inny przez drugie, a pozostali rzucili się do drzwi, którymi wszedł major, prawie go tratując. A gdy on odwrócił się, ich już nie było. Wtedy jego ob­licze się zasępiło i stał się zły jak zwierz.

Ja do niego zwracałem się jak do żołnierzy, ponieważ wszystko jedno, tak żołnierz jak i oficer, wszyscy umrzemy. Jesteśmy wszyscy prochem. Gdy podszedł to zaczął mnie bić. Ja miałem tylko jedną myśl, aby nie upaść, bo będzie mnie kopał nogami. Zalewałem się krwią, i w tym momencie było powiedziane słowo do niego przez moje usta:
Ja będę sądził się z domem twoim, a potem okażę miłosierdzie nad domem twoim.
Słowa te były wypowiedziane do niego. Gdy on je usłyszał, pomyślał, że mu grożę, że będę o nim rozpowiadał. Wtedy zaczął mnie bić jeszcze mocniej, tak że upadłem i po chwili już nic nie wiedziałem.