Kiedy po raz ostatni czytaliśmy Biblijną Pieśń nad pieśniami?
Jest to niezwykle ciekawa księga ale bardzo trudna w całościowej interpretacji.
Jest tylko kilka wierszy, które wyjęte z kontekstu tej księgi idealnie nadają się na ślubne okazje, jak te z rozdziału ósmego:
Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu, jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć, namiętność twarda jak Szeol. Jej żar to żar ognia, to płomień Pana. Wielkie wody nie ugaszą miłości, a strumienie nie zaleją jej. Jeśliby kto chciał oddać za miłość całe swoje mienie, to czy zasługuje na pogardę?
Całościowa analiza tej księgi jest niezwykle trudna i obecnie bardzo niepopularna. Natomiast w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, w średniowieczu jak również w okresie reformacji, ta księga cieszyła się ogromną popularnością i znamienici kaznodzieje z pasją zagłębiali się w jej studiowanie i publiczne zwiastowanie. Średniowieczny mistyk Bernard z Clairvaux (zmarły w 1153) napisał 86 kazań na podstawie pierwszych dwóch rozdziałów tej księgi, a jego uczeń Gilbert von Hoyland, napisał jeszcze 58 artykułów opartych na kolejnych rozdziałach.
Literalne znaczenie i oczywisty sens tej księgi jest związany z pięknem romantycznej i zmysłowej miłości oblubieńca i oblubienicy. Posługując się barwnym i obrazowym językiem, autor tej księgi maluje namiętne sceny, w których zakochani wyrażają swą płomienną miłość.
W przedstawionych obrazach możemy oglądać zarówno piękno miłosnych uniesień jak i chwile rozczarowania, niepokoju i nieporozumień.
Jednak literalna interpretacja nie znalazła powszechnej akceptacji w Kościele i zdecydowana większość komentatorów i interpretatorów doszukuje się w tej księdze głębszych, duchowych treści. Idąc w tę stonę musimy zachować wielką ostrożność i umiar. Alegoryzowanie wszystkich szczegółów prowadzi do absurdów i niedorzeczności. Niektórzy dopatrzyli się w policzkach oblubienicy zewnętrznej pobożności i dobrych uczynków, w jej złotych łańcuszkach i srebrnych ozdobach doszukiwali się wiary, świętości i cnoty, w kolcach róży widzieli pokusy, prześladowania, przestępstwa i heretyków, w powozach Aminadaba zobaczyli diabła, a w zamkniętym ogrodzie i zapieczętowanym źródle odkryli wieczne dziewictwo Maryji.
Te i im podobne teologiczne banialuki winny być dla nas wielką przestrogą by nie zapuszczać się za daleko w naszych wydumanych wnioskach i nie wychodzić poza jasno wyłożoną naukę Bożego Słowa. Oczywiście, możemy poszukiwać duchowych analogii, ale winniśmy to czynić z rozwagą i ścisłym odniesieniem do innych bardziej klarownych miejsc Pisma, które jednoznacznie nauczają Bożych prawd.
To też uczyńmy przyglądając się kilku wybranym wierszom tej księgi, w nadziei, że Boży Duch poruszy i oświeci nasze serca.
W ósmym rozdziale i jedenastym wierszu czytamy, że król Salomon miał winnicę w Baal-Hamon i oddał tę winnicę stróżom. Za jej owoc mógłby każdy uzyskać tysiąc srebrników
Baal-Hamon znaczy Pan obfitości. Czytamy tu więc o królewskiej winnicy, której owoc był obfity i bardzo cenny.
W Pieśni nad pieśniami tło rozgrywających się scen stanowią rolnicze obrazy winnic, ogrodu, pól, łąk i pastwisk, które przeplatane są migawkami z miasta, gdzie widzimy mury, wieże i pałacowe komnaty. Miasto jednak jest dalekie od romantyzmu i idylli wiejskich scen. Miłość rozwija się w ogrodzie, kochankowie spotykają się w zaciszu winnic.
To znamienne, że kiedy Bóg uczynił człowieka umieścił go w ogrodzie a dopiero upadła ludzkość zaczęła budować miasta i otaczać je wysokimi murami...
Oczywiście, Bóg kocha ludzi, bez względu na to czy mieszkają na wsi czy w wielkim mieście i ostatecznie wieczną siedzibą odkupionych jest nowe Jeruzalem - złote miasto zstępujące z nieba.
Jest jednak wiele elementów uprawy ogrodów i winnic, które nadają się na budowanie ciekawych analogii trafnie oddających głębokie duchowe zasady.
Pan Jezus przyrównuje siebie samego do krzewu winnego a swoich uczniów do latorośli, które wszczepione w Niego wydają obfity owoc.
Prorok Izajasz w 5 rozdziale swej Księgi, przyrównuje Boży lud od niewdzięcznej winnicy, która zamiast dobrych owoców wydaje złe i następnie w 27 rozdziale powraca do tej analogii. Podobnie Jeremiasz w w 12 rozdziale, Ezechiel w 19 rozdziale i Joel w 1 rozdziale.
Ponownie Pan Jezus przyrównuje Królestwo Boże do gospodarza, który o różnych porach dnia najmuje robotników do swej winnicy [Mt 20], do dwóch synów pracujących w winnicy swego ojca [Mt 21], do gospodarza, który zasadził winnicę, ogrodził ją płotem, wkopał w nią prasę, zbudował wieżę, wydzierżawił ją wieśniakom, i odjechał. A gdy nastał czas winobrania, posłał sługi swoje do wieśniaków, aby odebrali jego owoce. [Mt 21]
Winnice, owocowe drzewa, ogrody są piękną ilustracją Bożego dzieła na tej ziemi, jak również naszego powołania i zaangażowania do współudziału w jego budowaniu i pielęgnowaniu. Jeden sadzi, drugi podlewa, jeszcze inny dogląda, pielęgnuje a Bóg daje wzrost, zapewnia wszystkie niezbędne odżywcze elementy aby Jego dzieło mogło się rozwijać.
Zauważmy w tej biblijnej analogii Boży zamysł i plan - On nie robi sam wszystkiego, ani też nie oczekuje od nas, że my wszystko zrobimy. Jego wizja Królestwa opiera się na współdziałaniu - z jednej strony na Jego przewodnictwie, Jego uzdolnieniu i zaopatrzeniu, a z drugiej strony na naszej ciężkiej pracy, trudzie, zaangażowaniu. To jest Boże dzieło, ale i nasze! Bóg oczekuje owocu ale i my także mamy w nim udział! Nie jesteśmy niewolnikami ani najemnikami w cudzej winnicy, ale dziedzicami Pana wnnicy! Jego winnica jest naszą winnicą. Jej owocność to Boża radość ale i nasze zaopatrzenie.
Jak dbamy o naszą winnicę? Ile zaangażowania i energii wkładamy w jej doglądanie?
Wracając do Pieśni nad pieśniami, zauważmy niebezpieczeństwo zaniedbania naszej własnej winnicy wpośród żarliwiej, idylicznej miłości:
Księga rozpoczyna się następującymi słowami: Pieśń nad pieśniami Salomona. Niech mnie pocałuje pocałunkiem ust swoich! Ach, twoja miłość jest słodsza niż wino! Wyborna jest wonność twoich olejków, twoje imię jak najlepszy olejek do maści! Dlatego miłują cię dziewczęta. Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! Wprowadź mnie, o królu, do swoich komnat, abyśmy mogli się radować i weselić tobą, upajać się twoją miłością bardziej niż winem! Słusznie cię miłują. Śniada jestem, lecz piękna, o córki jeruzalemskie, jak namioty Kedaru, jak zasłony Szalma. Nie patrzcie tak na mnie, że śniada jestem, że opaliło mnie słońce! Synowie mojej matki rozgniewali się na mnie, kazali mi pilnować winnic, lecz nie ustrzegłam swojej własnej winnicy.
To jest paradoks i ważne przesłanie tej księgi - z jednej strony zaangażowana, płomienna miłość, a z drugiej błędy, uchybienia, ociąganie się i nierozwaga, które zagrażają tej miłości i jej przyszłości.
W drugim rozdziale od 10 do 16 wiersza czytamy: Mój miły odzywa się i mówi do mnie: Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź! Bo oto minęła zima, skończyły się deszcze, ustały. Kwiatki ukazują się na ziemi, czas śpiewu nastał i gruchanie synogarlicy słychać w naszej ziemi. Figowiec zarumienia już swoje owoce, a winna latorośl zakwita i wydaje woń. Wstańże, moja przyjaciółko, moja piękna, chodź! Gołąbko moja w rozpadlinach skalnych, w ukryciu szczelin! Daj mi oglądać swoje oblicze, daj mi usłyszeć swój głos, gdyż słodki jest twój głos i pełna wdzięku twoja postać. Połapcie nam lisy, małe liski, które psują winnice, a winnice nasze zakwitają! Mój ci jest mój miły, a ja jestem jego, który pasie wśród lilii.
Czyż nie jest zaskakujące w jaki sposób miłosna błogość zostaje zakłócana przez zwrócenie uwagi na małe liski, które psują winnice?
O gdyby w winnicy pojawił się wielki niedźwiedź, to rozumiem, że trzeba wszystko rzucić i wypłoszyć groźnego zwierza, ale małe liski...? A niech sobie biegają. Cóż one mogą nabroić?
Grubo się mylimy lekceważąc zagrożenie jakie stanowią małe liski! Jeśli się nimi nie zajmiemy, one, w niezauważalny dla nas sposób, spustoszą naszą winnicę. Lisy lubią winogrona i najpierw skubią te, które są blisko ziemi, a następnie sięgają po wyższe, jeśli trzeba skacząc na krzewy i łamiąc delikatne latorośle. Ponadto lubią drapać i rozkopywać. To tylko małe liski, ale jakże wielkie szkody mogą spowodować!
Czyż nie jest tak i w naszym życiu? Małe, wydawałoby sie nieznaczące szczegóły, potrafią zrujnować relacje, skłócić przyjaciół, rozedrzeć małżeństwa, podzielić zbory - brak uprzejmości, wrażliwości, taktu, nierozważne słowo, nieuprzejmy gest.
Jak łatwo poczuć się urażonym, zranionym, niedocenionym, niezauważonym gdy ktoś się z nami nie przywitał, nie zapytał jak się czujemy, nie zadzwonił, nie odpowiedział na naszego SMS'a, umówił się z nami i zapomniał o tym!
Nasze życie składa się głównie z drobiazgów i dlatego one mają wielkie znaczenie!
To jak traktujemy innych, jak się do nich zwracamy, jak reagujemy na ich słowa czy zachowanie, albo buduje albo psuje nasze relacje.
Jestem przekonany, że zdecydowana większość małżeństw zabiła swą miłość drobiazgami, brakiem zauważenia i docenienia codziennych, małych rzeczy, podziękowania, przytulenia, zatrzymania się, odłożenia własnych spraw i wsłuchania się w to co druga osoba ma do przekazania.
W piątym rozdziale Pieśni nad pieśniami jest opisana pewna nocna scena, która ilustruje to o czym mówię:
Ja spałam, lecz moje serce czuwało. Słuchaj, to mój miły puka: Otwórz mi, moja siostro, moja przyjaciółko, moja gołąbko bez skazy! Gdyż moja głowa pełna jest rosy, moje kędziory pełne wilgoci nocnej. Zdjęłam już moją suknię, jakże więc mam ją znowu przyoblec? Umyłam moje nogi, jakże więc mam je znowu pobrudzić? Mój miły wsunął rękę przez otwór, a wtedy zadrżały moje wnętrzności. Wstałam, aby otworzyć mojemu miłemu, a z moich rąk kapała mirra, z moich palców ciekła mirra na rękojeść zasuwy. Otworzyłam mojemu miłemu, lecz mój miły już odszedł, znikł; Byłam zrozpaczona, że odszedł. Szukałam go, lecz go nie znalazłam, wołałam go, lecz mi się nie odezwał.
Chwila ociągania się oblubienicy, brak miłosnej, żwawej reakcji na wizytę oblubieńca, zdroworozsądkowa argumentacja (za którą kryło się zmęczenie i chęć snu), które ostatecznie zostały przełamane, ale w międzyczasie oblubieniec stracił zapał, może poczuł się odrzucony, niechciany, niekochany...
Drobne nieporozumienia, zwykłe ludzkie słabości, niedoskonałość komunikacji i czasami jakże poważne konsekwencje...
W wielu zborach są urażeni, zranieni ludzie, którzy albo faktycznie zostali źle potraktowani, albo źle odczytali intencje innych i nie uporali się z narastającą w ich sercach urazą, niechęcią czy nawet goryczą i nieprzebaczeniem. Drobiazgi, o których, wydaje się, że nie warto mówić. Delikatne kwestie, które łatwo jest zignorować i liczyć, że same się rozwiążą. Małe liski, które niszczą winnice! Lekceważymy je bo są małe i wydają się niegroźne. Jednak, jeśli się nimi nie zajmiemy, pewnego dnia ze zdumieniem nie poznamy naszej winnicy, która niezauważalnie została spustoszona.
Nie potrzeba wielkiego niedźwiedzia aby zniszczyć Boży ogród, wystarczą małe liski. Nie lekceważmy ich, nie udawajmy, że ich nie ma, ale pilnujmy się, strzeżmy naszej winnicy, baczmy na siebie wzajemnie aby budować się, zachęcać, pobudzać do pobożności i dobrych uczynków!
Nasze starania, nasze zabiegi, nasza uwaga i troska mają ogromne znaczenie, choć, śpieszę dodać, same w sobie nie wystarczą by Boży ogród rozkwitał i dojrzewał w całej swej krasie. Pracując, starając się, pilnując się i dbając o Boży ogród, musimy zabiegać o Boży powiew - o Jego obecność i błogosławieństwo wszelkiej naszej pracy. O tym mówi fragment z czwartego rozdziału Pieśni nad pieśniami: Ogrodem zamkniętym jest moja siostra, oblubienica, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym. Wyrosłaś jak gaj drzew granatowych z wybornymi owocami, kwiatami cyprysu i nardu. Nard i szafran, trzcina i cynamon z wszelkimi wonnymi krzewami, mirrą i aloesem, ze wszystkimi wybornymi balsamami. Krynica mojego ogrodu jest studnią wody żywej, która spływa z Libanu. Powstań, wietrze z północy, i zerwij się, wietrze z południa, przewiej mój ogród, niech się rozpłynie jego woń balsamiczna; niech przyjdzie mój miły do swojego ogrodu i niech spożywa wyborne jego owoce.
Niechaj te ostatnie słowa staną się naszą gorliwą modlitwą towarzyszącą nam w wytrwałej uprawie naszej (Bożej) winnicy.