Świadectwo Pawła Gerasima

Spis treści

Na początku chciałem powiedzieć, że Jezus Chry­stus kocha nas wszystkich. Każdy może przyjść do Niego i otworzyć swoje serce. Chwała Bogu. Gdy służyłem w wojsku i przechodziłem trudny czas, gdy było ciężko, to mówiłem:
Panie, jeśli Ty mi pomo­żesz i wyjdę na wolność, to wszystkim ludziom będę świadczył o Twoich dziełach. Będę śpiewał o czy­nach Twoich, których Ty dokonałeś ze mną. l jak Ty wyprowadziłeś mnie Swoją, ręką.
Teraz pragnę za­świadczyć i wypełnić swoją obietnice. Ponieważ obiecałem, wiec staram się wszędzie gdzie bywam mówić o tym jak Pan przeprowadził mnie i jak po­magał mi w trudnych dniach. To wszystko jest mi­łosierdzie Boże. Nade wszystko cieszę się, że tutaj, teraz jest obecny Jezus Chrystus. Chwała Mu.

W 1987 roku zostałem powołany do wojska. Zanim to nastąpiło to już znali mnie w KGB, wiedziały o mnie miejscowe władze oraz WKU. W moich aktach wszystko było dokładnie opisane, że jestem na­czyniem, że przeze mnie Pan mówi i działa, i gdy mnie powoływali, wiedzieli o tym wszystkim. Początek służby odbywałem w regionie nadbałtyc­kim. Na początku służby jest przysięga, a wierzący do przysięgi nie przystępują ze względu na konieczność obietnicy czynienia rzeczy, których chrześcijanin nie może wykonywać. W pierwszych dniach, na służbie, zaczęto mnie wzywać na rozmowy. Na początku zaczęli swoją pracę KGB, później pracowali nade mną oficerowie w sztabie, a potem już moja sprawa trafiła do prokuratora. Celem ich było znalezienie lub stworzenie powodu, by mnie posadzić.

Gdy zacząłem służyć to najpierw trafiłem do jednostki, gdzie powiedzieli kapitanowi (bo on miał dostać awans na majora):
Jeśli przekonasz Gerasima, żeby złożył przysięgę i porzucił swoją wiarę i aby więcej nie agitował tu żołnierzy, jeśli ci się uda to otrzymasz stopień majora, a jeśli nie to jeszcze powrócimy do tej sprawy.
To było 31 grudnia. Nasza kompania poszła do łaźni. Był duży mróz. Na dworze była zawieja. Gdy kompania wychodziła z łaźni, podszedł do mnie kapitan i powiedział:
Ty zostań tutaj.
Zostałem i zacząłem się ubierać. On powiedział:
– Nie ubieraj się. Poczekaj aż wyjdzie kompania.
Czekałem, a gdy wszyscy wyszli, zostałem ja, kapitan i jeszcze dwóch żołnierzy. Wyprowadzili mnie na dwór bosego i prawie rozebranego. Byłem tylko w podkoszulku i więcej nic nie miałem na sobie. Gdy wyszedłem na dwór, to był mróz i śnieg do kolan.

Najpierw, jak tyl­ko wyszedłem, poczułem chłód. Potem kapitan zaczął naśmiewać się ze mnie. Mówił:
Zobaczymy, czy pomoże ci twój Bóg. Zobaczymy jak się zachowasz. Jeśli nie chcesz przystąpić do przysięgi, porzucić swoich przekonań, to tu masz możliwość przemyśleć to. Gdybyś zmienił zdanie i zdecydował się przystąpić do przysięgi oraz porzucić swoje przekonania, to możesz wejść do koszar.
Zacząłem się modlić, a on stał obok i drwił. Gdy zacząłem się modlić, poczułem, jak od głowy do stóp, jakby ciepły płomień zaczął mnie ogarniać po całym ciele, i stałem tak przez całą godzinę. Kapitan, który stal obok, zmarzł. On był ciepło ubrany. Miał na sobie palto, walonki i ciepłe rękawice. Gdy zmarzł, poszedł do koszar i przysłał dyżurnego, który pilnował naszej kompanii.

Dyżurny był niewierzący. Jak tylko przy­szedł, powiedział:
Słuchaj, Paweł, wiesz, chcę ci powiedzieć, że nie mam nic przeciwko tobie, i wybacz mi. Nie pomyśl, że to ja tak chcę robić. Nie, ja tego nie chcę, ale przysięgałem i jeśli nie będę wypełniać rozkazów, które mi wydają, to mogą mnie zaaresztować. – I jeszcze powiedział mi: – Tak jak stałeś do tej pory, tak trzymaj się tego i nie porzucaj swoich przekonań, dlatego że Bóg jest z tobą.
Kiedy on mi to powiedział, to jego słowo podniosło mnie na duchu. Takie słowa usłyszeć od niewierzącego to było niezwykłe. Pan użył go aby umocnić moją wiarę. On stał tam całą godzinę, a później przyszedł inny. Od ósmej wieczorem do dwunastej, tak przez cztery godziny, stałem na dworze. W końcu wyszedł kapitan i powiedział:
Teraz możesz wejść.
Gdy wszedłem, powiedział mi:
Dobra, idź, kładź się.
Poszedłem i podziękowałem Bogu.