Świadectwo Wojtka

Na wstępie chciałbym podziękować naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi za to, że okazał mi łaskę, wyciągnął ku mnie Swoją dłoń i dotknął się mojego życia. Chcę też podziękować Bogu za tych, którzy zwiastowali mi Słowo Boże i za to, że musieli ponieść tego koszty.
Niedawno miałem okazję spotkać panią, która jest wychowawczynią w ośrodku szkolno-wychowawczym, w którym byłem. Powiedziała do mnie: „Wojtek czy pamiętasz Jerzyka?” (był to jeden z moich kolegów w tym ośrodku) Okazało się, że w ośrodku jest teraz kuzynka Jerzyka, która powiedziała, że Jerzyk dostał bardzo duży wyrok do odsiedzenia w więzieniu za próbę zabójstwa. Dalej ta pani powiedziała, że jest szczęśliwa, kiedy widzi mnie na mieście. Ja odpowiedziałem, że to Bóg sprawił. Bo gdyby Bóg nie wyciągnął do mnie Swojej ręki, to też byłbym teraz w więzieniu.

Świadectwo Akali

To było grudniowe południe czy też popołudnie, gdy ocknąłem się. To, czego doznałem, nie byłem w stanie określić mianem snu czy wizji. Nawet dziś, po wielu latach nie umiem tego określić. Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś podobnego: zbyt realne i dotkliwe, aby było snem, a zbyt nierzeczywiste, aby było prawdziwym zdarzeniem. Jedno jest pewne, wywarło to na mnie takie wrażenie, że padłem z łóżka na kolana i po raz pierwszy w swoim życiu szczerze, ze łzami w oczach, z bólem wyrywającym się z dna serca zawyłem do Boga: "Ojcze! Pomóż mi, gdyż nie radzę sobie sam !". Kiedy tak wołałem do Boga, miałem ten obraz wciąż przed oczyma. Byłem jakby zawieszony w rozpadlinie bez dna.

Byłem na Księżycu

astroNastąpiła chwila wielkiego napięcia. Każda część mojego organizmu drżała wraz z drganiami silników rakiety Saturn V. Po sześciu latach intensywnego szkolenia w symulatorach ‘Apollo’ piątej z kolei wyprawy człowieka na Księżyc, nie mogłem się już doczekać kiedy będę w drodze. Trzech z nas, to znaczy John Young, Ken Mattingly i ja zostaliśmy przypięci do naszych foteli odliczając ostatnie sekundy...5, 4, 3, 2, 1, start! Następnie byliśmy już w atmosferze. To był początek jedenastu najbardziej ekscytujących dni mojego życia. Widok Ziemi z odległości 29000 kilometrów był niesamowity -jak brylant - niebieskie oceany pokryte bielą śnieżnych chmur, szare obszary kontynentów. Ten mały kryształowy brylant - Ziemia był zawieszony w czarnej przestrzeni. Chodziłem po Księżycu pełen podziwu i zadumy. Panowała tam przejmująca cisza i napełniająca trwogą atmosfera. Krajobraz był przepiękny, pełen kraterów w najrozmaitszych odcieniach szarości. Wyglądało to tak jakby dopiero stworzone, czyste, nie zepsute, nie tknięte... Byłem dumny, że należałem do niewielu z tych, którzy mieli to właśnie przeżycie.

Świadectwo Krzysztofa

Urodziłem się w rodzinie Polskiej o tradycji Rzymsko-Katolickiej wśród Polonii w USA. Moi dziadkowie wyjechali z Polski z dwóch powodów: za chlebem” a także, żeby uniknąć poboru do wojska carskiego pod zaborem rosyjskim. Moje korzenie w Polsce są stare i głębokie, sięgają aż do piętnastego wieku. Wiele tradycji polskich pozostało w mojej rodzinie i w tym mówienie w domu po polsku ale moim pierwszym językiem (z oczywistych powodów był angielski). Byłem wiernym członkiem Kościoła Rzymsko-katolickiego, nawet ministrantem a także byłem również bardzo dumny z tego, że w 1978 r. został wybrany Polak na tzw. tron Apostoła Piotra.

Kiedy skończyłem liceum, mogłem iść albo na studia albo robić coś innego z moim młodym życiem. Pomimo obaw mojej mamy i zgodnie z poczuciem zobowiązania mojego taty wobec Ameryki zgłosiłem się do Wojska Amerykańskiego na ochotnika, zostałem przyjęty do szeregów Marynarki Wojennej USA w 1982 r.  

Świadectwo Bogdana

Nigdy nie byłem specjalnie religijny. Moją katolicką edukację w tym zakresie skończyłem w 6. klasie szkoły podstawowej. Już wtedy zauważyłem, że powtarzane bez końca pacierze i wklejanie świętych obrazków do zeszytu do religii ma niewiele wspólnego z wiarą i nie zbliża mnie do Boga.                                                                                                                              

Kiedy zacząłem pracę zawodową powoli wpadłem w kierat codzienności: dom-praca-dom itd. Życie zaczęło toczyć się w przerażająco nudnym dla mnie schemacie. Wszystko to działo się w realiach PRL-u, który dodatkowo potęgował we mnie poczucie pustki.